niedziela, 28 lutego 2010

Gmina Olszyna

Gmina Olszyna i przewodnik Wawrzyniec. Ten zestaw gwarantuje mnóstwo niespodzianek i atrakcji, które nie pojawiają się w przewodnikach. Na początek największy w Europie głaz przewleczony przez lodowiec. Znawcy twierdzą, że większa jego część znajduje się dziś pod ziemią. Kiedyś było to miejsce popularnych wycieczek szkół niemieckich, dziś całkiem zapomniane. Potem zamek Rajsko, kiedyś patrzył dumnie na zamek Czocha a dziś to malownicza ruina z wieżą widokową i miejsce spotkań survivalowców, takich jak ja :) Znaleźliśmy tam łuski od naboi...
Potem odwiedziliśmy fundamenty mostu, który łączył Bożkowice i Stankowice ale został w ostatnich dniach wojny zbombardowany przez przyjaciół z Ameryki... Na koniec stawy w Olszynie i romański kościół, niestety zamknięty. Mamy jeszcze plan odwiedzić Olszynę i jej tajemnicze okolice. Wawrzyniec nie gryzie, chyba go polubię!

sobota, 27 lutego 2010

Jasiowa odwilż z sarnami w tle






Przypomniałam sobie dziś jak smakuje łapkom łąka. Trochę wodnista ale łąka. W tle stado saren i piękne widoki. Tylko owieczek brak... To Jasiowa Dolina, którą poznał onegdaj Bernik. Szkoda, że tym razem go nie było. Może już niedługo razem pobiegamy za sarnami :)

piątek, 26 lutego 2010

koniec zimy ?






Wszędobylska odwilż dotarła też w Rudawy Jeremickie. Dziwnie się znów biegało po łące trawiastej. Na szczęście było też sporo śniegu do przytulania. Mokrego śniegu. Czyżby Zulus miał racje, że zima się kiedyś skończy? Szkoda :(

czwartek, 25 lutego 2010

z wizytą u Justyny Kowalczyk

Pod wpływem emocji olimpijskich udaliśmy się z wizytą do Justyny Kowalczyk i jej trasy biegowej "Justysia" na Polanie Jakuszyckiej. Podglądaliśmy następców Justyny i razem z panią zrobiłyśmy sobie zdjęcie z naszą medalistką. Niestety Polana Jakuszycka nie lubi obecności psów :( zatem pojechaliśmy dalej do lasu w Szklarskiej Porębie.

poniedziałek, 22 lutego 2010

Państwo Bałwankowie

Dziwne bywają niektóre spotkania w lesie.
Małomówni Bałwankowie bardzo mnie zaintrygowali...

pierwszy wodospad
















Niedzielny spacer w słonku zaprowadził nas do wodospadu. To mój pierwszy wodospad, na górskim potoku Podgórna. Wodospad zamarzł, więc trzeba go będzie odwiedzić ponownie. Może w lecie, to się wykąpię w rześkiej górskiej wodzie. Niektórzy nie czekają do lata... Widziałam morsów, z daleka, bo są płochliwi ;);)

niedziela, 21 lutego 2010

z miłości do zimy

Uwielbiam zimę i śnieg, tak bardzo, że aż się do nich przytulam :) podczas porannego niedzielnego spaceru na Wiejskiej.

sobota, 20 lutego 2010

w Karkonoskim Parku Narodowym

Podróż sentymentalna w miejsce letniej rehabilitacji. W lecie odpoczywałam na łące, która była zbyt duża, żeby ją przejść. Jesienią ledwo doszłam do tabliczki KPN a w zimie ruszyłam już na Trzy Jawory i dalej. Zulus nie miał racji, śnieg nie zniknął, przeniósł się wyżej, na 648 m n.p.m. jest go dalej po uszy. Poganiałam za biegaczem a na koniec wielka niespodzianka. Ścinka lasu. Nie wiedziałam, że zwierzęta tak ciężko pracują. Naszczekałam na pana, bo krzyczał na to wielkie zwierzę. Niewiarygodnie silne stworzenie! Wiosną pójdziemy jeszcze dalej :)


piątek, 19 lutego 2010

Gusia i jej kot

Staje się normą, że każdy cardigan ma swojego kota i miejsce na łóżku. Kot powinien być czarny i biały a łóżko duże i wygodne :)
Ja i Gusia tak właśnie mamy :)

więcej błogich zdjęć na stronie

środa, 17 lutego 2010

kochaaam zimę !

Wbiegam w zimę z całych sił !
Zima we mnie wchodzi, jestem zimą :)

wtorek, 16 lutego 2010

Takie to zabawy z Zulusem


Nigdy nie budź śpiącego Zulusa, nawet jeśli masz wielką ochotę na gonitwy. Bo możesz się wtedy dowiedzieć, że zima się kiedyś skończy i nie będzie śniegu!

poniedziałek, 15 lutego 2010

jedzenie łagodzi obyczaje

Zwykle warczę na Badyla z Karpnik.
Jedzenie jednak było tak smakowite, że na chwilkę zapomniałam
o swoich zwyczajach :)

A to wszystko na wspomnianych urodzinach Eli

niedziela, 14 lutego 2010

wycieczka historyczna










Z okazji tego dziwnego święta, które my obchodzimy codziennie udaliśmy się na ziemię Wleńską i Lwówecką. Zaczęliśmy od średniowiecza i
ruin XII wiecznego zamku Wleń. Od zamku bardziej mnie zainteresowało spore stado saren zamkowych :) poganiałam je po lesie, żeby nie zmarzły zbytnio. Potem był pałac Lenno z XVII wieku, pilnowany przez wielkiego psa okiennego. Niestety o tej porze pałac był zamknięty, więc musieliśmy się włamać. Potem pojechaliśmy nad wielką zamarzniętą wodę, której nie było widać spod śniegu. To była druga zapora w moim życiu. Tym razem Zapora Pilchowice z początku XX wieku. Na tej zaporze wzbudziłam zachwyt emerytów płci odmiennej. Potem już obiad u dziadków i śpię bo mnie ten pościg saren wykończył :) ale było pysznie!

sobota, 13 lutego 2010

z wizytą w Pałacu Staniszów











Dzisiaj odwiedziłam pałac w Staniszowie. Dobra Henryka von Reuss, który to w 18 wieku zakochał się w Henrietcie i okolicy.
W ogromnym parku
wyczułam tropy saren albo niemieckich emerytów.
W lecie prz
yjadę tu na miseczkę mleka od krów hrabiego :)
A wieczorem zostałam zaproszona na pewne urodziny, o czym wkrótce.

środa, 10 lutego 2010

U Eli, Edzi, Badyla i babci Gieni



Zaraz po zachwycie nad urodą Karpnik złożyłam wizytę Eli i jej domowi, kolędę czyli ;);) Przyjemnie było poleżeć przy piecu, posłuchać
jak tam coś trzaska w środku.



Nawet koty były miłe i mnie nie zaczepiały, tylko się gapiły. Ja s
ię gapiłam na nie.