sobota, 30 kwietnia 2011

Borowice - Droga Chomontowa - Szwedzkie Skały - Zamkowe Skały - Borowice


Od zgiełku powiatowego miasta uciekamy w góry. Obiecane Szwedzkie Skały były naszym dzisiejszym celem. Początek w Borowicach. Miały być jakieś leśne skróty ale mapa a rzeczywistość to dwie różne sprawy :) Najłatwiej trafić do wyznaczonego celu idąc Drogą Chomontową. Skąd ta nazwa, nie wiemy, droga jest dość uciążliwa ale niezbyt trudna. Żeby trafić do Szwedzkich Sknależy wypatrywać przydrożnych kamieni z datami, raczej nie polskie dłuta je wyryły... Podobnie trudno trafić na same Szwedzkie Skały, bo wiedzie do nich wąska ścieżka wzdłuż zagrodzonej uprawy leśnej. Nam się udało. To dwie skalne wieże o wysokości 30 metrów pionowo opadające na dno doliny. Miejsce całkiem na uboczu szlaków turystycznych, a tak malownicze. Siedząc na szczycie, wygrzewając się w słonku popijałmy jogurtem zdrowie zaocznych amoureux de la montagne, którzy zamiast męczyć się z nami wycierają zagraniczne kawiarniane stołki. Skały starsze, niż najstarsze zabytki urzekły nas swoim niebezpieczeństwem. Jak już się powygrzewałyśmy to ruszyłyśmy wyżej, plan był tajemniczy i nie zdradzimy, gdzie nas ciągnęło. Zatrzymała nas Myja i jej malownicze kaskady. Potem już tylko do wody i śliskie kamienie - wymarzony cel odkładamy na później. Jak nie tam to na Zamkowe Skały, też mało znane, też na uboczu a jakie piękne. Nawet Paryż nie ma takich miejsc! Z Drogi Chomontowej
wi
dać całą kotlinę, zbiornik w Sosnówce i Chojnik i wiele więcej. A na koniec zeszłyśmy zielonym szlakiem do Przesieki i z powrotem, bo szkoda marnować czas na ławce, czekając na autobus. A jakie tam grzyby rosną na drzewach ! A i wiem jedno, nie da się złapać wiewiórki ! W Borowicach zaczynam się czuć jak w domu i w MZK też już lepiej:)


piątek, 29 kwietnia 2011

na ratunek patykowi

na pocieszenie dla Ani

wodne dziecko

Wodne harcowanie

Gryzoń, co deszcz zapowiadał, niech się pod ziemię schowa :) Lato dziś bezchmurne i gorące przecież. Idealny dzień na plażowanie. Nad rzekę nas zaniosło. Naszą rzekę Bóbr, pachnącą rybami. Idealne perfumy dla wykąpanego psa! 2 godziny wodnych szaleństw, ratowania tonących patyków, tropienia zaskrońców. A na koniec przypłynęła do mnie jeżowa piłka. Zabawna koleżanka, wróciła z nami do domu. Ach piątkowa niedziela i rzeka .... "A ta rzeka unosi nie trwając ni chwili..." K.K. Baczyński był tam z nami nad naszym "uśmiechem nieba w ziemi" :)