sobota, 29 grudnia 2012

Miłosz z Płoszczynki, pierwszy niemowlak w życiu Jaremki

 

Tego się Jaremka nie spodziewała. Pierwszy raczkujący człowiek. Teoretycznie powinna była schować się w najciemniejszy kąt i udawać, że została w domu. 
Pewnie by tak było, gdyby nie fakt, że to dziecię płoszczynkowe, Miłosz, od urodzenia pośród psów :) Można mu spokojnie obwąchać tyłek a było tam co nieco… i potem jeszcze to i owo.   
Na dodatek Miłosz użył kusicielskich delicji hipnotycji, niezwykle niezdrowych ale wybitnie skutecznych. Jaremka poddała się ich mocy i nawiązała interesowną znajomość z raczkującym. 
Miłosz, dziecko zmieniających się zapachów i nastrojów, bo ząbki idą, okazał się zaklinaczem Jaremki. Wspaniale jest obserwować jak MajLo przełamuje swoje lęki. Pierwsze koty za płoty :) Potem Jaremka zajęła się swoją robotą, czyli pilnowaniem domu, na progu. 
Był jeszcze wspólny rajd po ogrodzie z grzywkami, najmłodsze pokolenie bardzo było zaniepokojone psem innym, niż reszta :) Do czasu. A Ani dziękujemy, że nas zaprosiła i zaufała, że Jaremka nie zrobi krzywdy maleństwom, ludzkim i psim. To był bardzo wesoły dzień w świetnym towarzystwie Adony, Ani, Michała, Miłosza i wypłoszków z Płoszczynki.

piątek, 28 grudnia 2012

Pan Piąteczka i Pan Jag

  Pan Piąteczka wraz z panem Jagiem mieszkają w Grabarowie. Witają idących na Koziniec, do Dąbrowicy, przed siebie. Po sąsiedzku mają oborę pełną krów, pełnych mleka, aromatyczną kiszonkę, pastwiska i nowiutką obwodnicę. 
Pierwsze spotkanie nie było miłe. Pan Piąteczka z Panem Jagiem oszczekali Jaremkę, bo człowiek patrzył a na miskę trzeba sobie zapracować. I tak się całe towarzystwo poznało, Pan Jag odprowadził nas kawałek i wrócił do Pana Piąteczki. Jaremka zdobyła Koziniec raz dwa. 
Panowie czekali na nas albo wcale nie czekali, tylko byli tam gdzie byli ostatnio. Bardzo kulturalni tym razem, przecież już się znamy :) Pan Jag zachował dystans, trochę chciał  a bardziej się wstydził. Pan Piąteczka trochę się obawiał jednak bardziej chciał. 
Ośmieliła go Jaremki miłość od drugiego wejrzenia. MajLo całkiem straciła dla niego głowę, wyczuła, że to kochany pies i to nic, że oszczekał. Oszczekał bo musiał. Pan Piąteczka oczarował nas łagodnym orzechowym spojrzeniem i wesołym usposobieniem. 
Pan Jag może się skusi następnym razem i dołączy do rozpędzonych kółek, podskoków, obwąchiwania. 
Pan Piąteczka może następnym razem pozwoli się pogłaskać i skusi się na smakołyk w podziękowaniu za wspólną zabawę. Jaremka była zachwycona nowym kolegą, ona wie co dobre. To nie pierwszy taki kumpel, który może i nie wie, kto był jego prapraprapradziadkiem ale za to potrafi obudzić w Jaremce diablika rozbawionego. 
Pan Piąteczka, wesoły jak Gabra, szczery jak Basia, wariat jak dzieci płoszczynkowe. Taki sobie wiejski wesołek, porządny pies :) Trzeba będzie częściej zaglądać do Grabarowa, może znów wybiegną nam na spotkanie Pan Jag i Pan Piąteczka. Chociaż, czy Pan Jag jest panem, nie mamy pewności :) 

czwartek, 27 grudnia 2012

Zasypianie


Sen mam na czubku nosa, 
                    idzie do mnie, powoli się nim wypełnię i zasnę. 
Zasnę na podusi, wyśnią mi się sny. 
Jeszcze tylko westchnę z raz, czy dwa i odpłynę. 
Żaglówką będę na oceanie spania.

Okraj-Białe Żródło-Pomezní Boudy




Góry są dobre na różne sprawy. Na zbyt dużo kalorii i za wiele myśli. Spalić, poukładać, zmoczyć nogi w roztopach i korytach, popatrzeć z góry na to co w dole. 
Posłuchać wiatru i nie wiatru, dużo się na świecie dzieje, czego tutaj nie wiedzą, wiedzieć im nie spieszno. Tym świerkom, jarząbom, buczkom, brzozom, ptaszynom, dzikom, jeleniom.

Bo jest tak piękna ta chwila, bo niepowtarzalna. Refleksum dyrdum.

Towarzyszyła nam zmienność pogody, zdjąć czapkę, założyć rękawiczki, schować Kanię, założyć czapkę, zdjąć rękawiczki, zdjąć czapkę, wyjąć Kanię. Kania była kapryśna, nie chciała się za nic ustawić. Zdaje się, że wilgoć jej nie służy. Przeciwnie Jaremka, aura jak to w górach, zawsze jej odpowiada. 
Podszyta Gabrą węszyła, tropiła, śledziła ścieżki nosem. Znikała w lesie, bardzo była zajęta i skupiona na podążaniu za własnym nosem. Nawet nie zauważyła, że zdobyła Łysą Górę (946 m n.p.m.) masywu Kowarskiego Grzbietu. 
Całkiem nieświadomie wbiegła na Tabaczaną Ścieżkę i się okazało, że właśnie tutaj śnieg spędza święta!  Tego MajLo nie przegapiła :)

W nagrodę za szybkie tempo zajrzeliśmy na stok narciarski w miejscowości Pomezní Boudy. 
Jaremka nawiązała nową psią znajomość na tarasie baru dla narciarzy. Nowa znajomość była Jaremką wyraźnie zainteresowana :) I jeszcze rzut oka na malowniczą okolicę z pięknymi tradycyjnymi karkonoskimi domkami. Pięknie się musi tu mieszkać. Nawet jak porywisty wiatr wieje w twarz a chmury atakują lodową mikroamunicją.
Góry świetnie się sprawdzają w roli powiernika. Można im zaufać i wszystko wyznać, nie puszczą pary z żadnego szczytu. Rozwieją, uwolnią myśli skutecznie, przewietrzą magazyny spraw ciążących, sprawią uśmiech i piękne widoki.

wtorek, 25 grudnia 2012

Rozmówki brytyjsko-brytyjsko-brytyjskie



Przybieżały do nas w świąteczny dzień miłe goście. Goście w dom, radość w dom. Wesoły tyłek Gabry Detektywki PłaPiru i od razu ciotka Szczeżuja się obudziła. 
Im bardziej szczeżuja tym weselszy ogonek Gabry. Jeszcze kilka wizyt a Jaremka zamieni się w małża słodkowodnego i zapisze się do Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt jako gatunek silnie zagrożony sympatią Detektywki :) Spłaszczony mięczak ! 
A tu wiosna akurat przyszedł fen i cały śnieg zjadł. Sroga zima świętuje gdzieś daleko, może na Alasce ? Może w Hornsund daje w kość ? Bez śniegu i mrozu też się można świetnie bawić, zwłaszcza jeśli ma się wesołe towarzystwo. 
Gabra potrafi rozbiegać Jaremkę doskonale, Szczeżuja została w domu, na spacer poszła MajLo bawmy się. Wersja goniąco-brodząca. Łąkowe kałuże nieduże a przyjemność ogromna, Gabruszka poszła w ślady i posmakowała z miski trawiastej wody. Orzeźwione koleżanki ćwiczyły aerobik dynamiczny bez muzyki. Aż tu nagle pojawił się on! 
Najmniejszy z gończych, mały, rozdziawiony pysk, czyli Beagle Czester, reprezentant brytyjskiej rasy, używanej od co najmniej XIV wieku do polowań na lisy i zające. Pięknie zaśpiewał na powitanie i… dołączył do wspólnej zabawy. 
W mig złapał wspólny język z Gabrą, Jaremkę poznał już dawno, dawno temu. Brytyjczycy z pochodzenia, myśliwa, myśliwy i pastuszka. Beagle tradycyjnie polujący na lisy, Foksterier, którego pasterze owiec wykorzystywali do tępienia lisów i szczurów oraz  Cardigan, pies zaganiający owce i bydło a w wolnym czasie wróg szczurów. 
Tradycyjnie ta trójka świetnie by się uzupełniała. Jaremka chętnie przypilnowałaby domu, podczas, gdy Czesiu z Gabruszką ruszyliby na polowanie. 
Lekka rozbieżność zainteresowań życiowych i pasji nie przeszkadza we wspólnej gonitwie za patykiem, zwłaszcza, że we trójkę jeszcze weselej niż we dwie. Wigilijne kalorie spalone :) To było bardzo miłe spotkanie trójki Brytyjczyków. Potem Gabruszka poszła w las, jej nos tak nakazał, tropić, tropić, tropić, węszyć Detektywka PłaPiru no musiała. Uczy nas spokojnej cierpliwości, bo jak tu się złościć, kiedy wraca pełna entuzjazmu. Ta Gabra kochana, Jaremkowa przyczyna szczeżujości i najlepsza towarzyszka wygłupów aerobowych.