środa, 31 grudnia 2014

Biało, wspaniale, zima, prawdziwa




Nie ma 

co pisać peanów, 

temat śniegu 

dla nas 

to temat najważniejszy, 
 
najbardziej wyczekiwany 

i najwspanialszy plac zabaw. 

W tym roku śnieg się zbiegł 

ze zjazdem rodzinnym. 

Było tak wesoło, 
jak nigdy, 

więcej słów nie trzeba, 

co widać, to widać. 

Śnieg tego dnia 

dostarczył rozrywki, 

powyciągał z domu 

drewnianego, ciepłego, 

powyciągał wszystkich. 

Zabawa była, 

radość była, 

wygłupy, 

upadki, realne… 
Tak to właśnie było, jak widać na zdjęciach. 

Jaremka ma wyjątkową ludzką rodzinę, dziękować za takie święta, 

tak, dziękować należy. 

Kule miotane, śnieg 

wygnieciony, śmiech, palce odmarzły… 

Fantastyczne miałyśmy

 z MajLo święta.









niedziela, 28 grudnia 2014

Ścieżkami jeleni w pierwszy śnieg tej zimy



Poranny spacer, żeby nie budzić domu oszczekiwaniem. 
Podarzyło nam podwójnie Duch dał śnieg a św. Hubert 3 byki, przebiegły niespodziewanie przez drogę, chwilę postały w buczynie i pognały w dół. Wytrawne oko dojrzy. Jaremka widziała i się nie zlękła, nawet chciała pogonić, chciała to pogoniła. 
Potem wytrwale tropiła w piętkę. Szła idealnie po śladach, ponowa nie zostawiła złudzeń, że nos ma MajLo nie od parady. Przeczesywała las i za każdym razem trafiała nieomylnie. 
Nie wiadomo, co ją uszczęśliwiło tego poranka bardziej, śnieg, czy jelenie i ich świeżutkie ślady. Pierwszy raz tak odważnie podjęła bycze wyzwanie. Możliwe, że to efekt lekcji, którą odebrała podczas polowania w Niemojowie, pewna Sfora nauczyła, że nie taki jeleń straszny, raczej płochliwy 
i jednak nie taki skory do szarżowania. Rykowisko dawno przebrzmiało. Pełna wrażeń, rozpromieniona śniegiem, Jaremka sama sobie wytyczała tego poranka ścieżki. Wyczytała ile zdołała a potem było śniadanie a po nim odpoczynek i bitwa na kule śnieżne, o tym kiedy indziej. 

  

Wodospad Szklarki-Złoty Widok-Grób Ducha Gór-Chybotek: Świętujemy



Pierwszy dzień świętowania i rodzinny spacer szlakiem czarnym do wodospadu Szklarki. 
Najpierw stromo w dół, potem pod górę, znowu w dół a na koniec lekko wspinając się do naszego celu. Miło widzieć tłumy turystów podziwiających kaskady, popijających grzane wino i cieszących się z pięknego dnia. 
Wodospad Szklarki jest drugim co do wysokości wodospadem w polskich Karkonoszach, ponad 13 metrów spadku wody, tworzącej kocioł eworsyjny , czyli cylindryczne zagłębienie. 
Trudno się było wbić między turystów, żeby zrobić zdjęcie całego wodospadu, innym razem :) W drodze powrotnej oderwałyśmy się od reszty wycieczki, żeby zajrzeć na Złoty Widok i odwiedzić symboliczny grób Ducha Gór. 
W ten grób to my nie wierzymy, Duch Karkonoszy na pewno nie umarł. Kto zna te góry na pewno nie raz czuł jego obecność, my na pewno! Ostatnią atrakcją na szlaku była Chybotek. Blok skalny, który można rozbujać przy użyciu ludzkiej siły, bo jego powierzchnia styku z podłożem jest niewielka. Walonowie twierdzili, że Chybotek blokował wejście do podziemnej jaskini z ukrytym skarbcem, może Duch Gór w tym maczał palce… kto wie, kto wie.

Wigilijny spacer



Zwykle prezenty na Boże Narodzenie dostaje się jak zaświeci pierwsza gwiazda 
i zje się mnóstwo wigilijnych pyszności. W tym roku prezent, ten najwspanialszy, otrzymałyśmy jeszcze zanim słonko poszło na drugą półkulę. Święta w drewnianej willi w Szklarskiej Porębie Dolnej, 
obok las i piękne polany pachnące dzikami, jeleniami i sarnami. Jaremka od razu poszła oglądać okolicę. W Wigilię w szacie bezśnieżnej. Wzgórze z blokami skalnymi i buczyną, głęboki jar ze strumykiem i bagniskiem 
i widoki na Śnieżne Kotły i Szrenicę. Psie serce zachwycone, gdyby mogła, to by pobiegła we wszystkie możliwe strony na raz. O losie jak nas rozpieszczasz na koniec roku :) Potem było rodzinnie, intymnie, tylko dla nas, 
Gwiazdka miała coś dla Jaremki i Zulusa… Pyszności. Święta zaczęły się przepięknie, nawet brak śniegu nie przeszkadzał. Miły początek jeszcze przyjemniejszego  rodzinnego świętowania. Co się śniło niech się spełni. Podobno powinno. Jaremka spała jak suseł, tyle wrażeń i nowych, chociaż nie do końca nigdy nie spotkanych osób... 

niedziela, 21 grudnia 2014

Ostatni to dzień jesieni




21 grudnia, niedziela, ostatni dzień jesieni. Jesień do końca utrzymała złoto. 
Wiadomo, że w górach już śnieg, w kotlince jedynie mroźne powiewy, marznące opady i ani grama białego. Na początek kościół pod wezwaniem samego św. Michała Archanioła w Jeżowie Sudeckim, 
wybudowany w 1574 roku jako podziękowanie za ocalenie od czarnej śmierci. Oddalony od osady, obok cmentarza, na którym pochowano ofiary zarazy. 
Wybudowany przez garstkę katolików, potem przez większość ewangelicki, następnie znów katolicki. Obecnie już nie stoi na uboczu, masowa urbanizacja podeszła aż pod mury. 
Kiedyś łatwo było od kościoła, polami, łąkami przejść do lasu, teraz już nie, domki, ogrodzenia, tereny prywatne. Na szczęście widoki niezmiennie cieszą oko, jak tylko spojrzeć ponad dachy. W lesie za to cisza, las czeka na zimę, lub nie czeka na nic, kto to wie. MajLo tropiła zapachy, wyszperała piaskownicę na wale, szmery kroki sarna. 
Nie wytrzymała i postanowiła przeciąć naszą ścieżynkę. Jaremka pospieszyła sprawdzić kto to i powróciła. Nie było EJOP nie trzeba się starać. 
Lasem, lasem dość wiekowym, poznaczonym znakami  znaczącymi dla znakujących, w o rety słonku, jak miło, rozświetliły się świerkowe podłogi. Wciąż jesiennie, szkoda, że nie biało, chociaż miło mimo to. W okolicy naszego miejsca nie brak strzelistych świerków, nie rosną po karkonoski sufit ale i tak są wspaniałe. 
 
Zatem nasza złota, piękna i pachnąca jesienko, jak wspaniale, że z nami byłaś, pora teraz na zimę i śnieg i mróz, chociaż prognozy nie są optymistyczne.