poniedziałek, 26 maja 2014

Imieninowe tropienie ze Zmorkami

To są obszary niedostępne dla Jaremki. Domena tropowców Bogusia i Gabry, idealna para na postrzałka, szybka, skuteczna i nie obudzi całej wsi. Imieninowy wieczór w rzepaku, dzik piękny, dziękujemy św. Hubercie.

piątek, 23 maja 2014

Majowe nowości w Jaremczynie




Jaremczyn w wyglądzie z grubsza ogólnym obecnie nie zmienia się widowiskowo. 
Nic jeszcze nie wybuchło, nie było też żadnej rewolucji. Wszystko rośnie w swoim tempie, pogoda ciepła i podlewanie pomaga. Z maleńkich ozdób na czoło wysunął się Śniedek baldaszkowaty, który zamyka swoje kwiaty o zachodzie, Lewizja liścieniowa, mieszkanka skalniaka, która ponownie weszła w fazę kwitnienia oraz jej sąsiad Mak syberyjski. 
To maluszki. W odległym od skalniaka kącie, pięknymi kwiatostanami oko cieszą Czosnki ozdobne, fioletowe kule rosną w oczach, pszczoły na nich nie próżnują. 
Cal obok zakwitła Kokoryczka wielkokwiatowa, zeszłoroczny import z Karpnik. Przezimowała i wyrosła okazale. Reprezentuje rodzinę szparagowatych. Owoce trujące, kłącze lecznicze, antyseptyczne, obniżające poziom cukru, przeciwreumatyczne. 
Jaremka sprawdziła jak rośnie groszek, następnie ugniotła Maciejkę, niefortunnie wysianą między doskonałym kwiatowym tłem, który podkreśla urodę MajLo ;) 
Zielnik ma się doskonale. Z grubsza tak to wygląda.

wtorek, 20 maja 2014

W Warwickowie u Gaby Do Siebie




Krótka wizyta w świecie Gaby Do Siebie. 
 
Wszystko było, słońce, spacery, las, krowy, króliki, Plok i Zuzanka, najstarszy z Borderów na przypłociu, woda i Łyska zaczepiara, dom w stylu iście do pozazdroszczenia i to nie jeden… 
 
Wszystko było, Jaremka by pewnie zakochała się w tym miejscu. 
Las, ten las z bukszpanami, ostrokrzewami, bukami, jodłami, niebieski i zielony, przekicany… ten las zupełnie inny od naszych. 
W ogóle i w sumie to w świecie Gaby Do Siebie można wypocząć do syta i do granic się wyszaleć :) 
 
Sielsko anielsko, bilet w jedną stronę, gdyby tylko jakaś chociaż jedna górka zaburzyła płaski horyzont, to można rzec, że idealnie. 
 
Hrabstwo Warwicka, jakieś 120 km od królowej i jej pembroczego stada. 
Niepodległe księstwa króliczych rodów, kilometry płotów, hektary upraw i pastwisk, kraj patrzenia w prawo.   

Daj losie łaskawy i MajLo posmakować kiedyś wody z angielskiej kałuży. 
 
Oj by tam miała co pozaganiać, owieczki występują licznie, wiosenne kierdle słodko beczą jagniątkami. 

Kynologicznie środkowa część wyspy to raj dla miłośników Border collie, trzeba wierzyć na słowo ;)
     

czwartek, 8 maja 2014

śladami pana Stoppe i Schonau




 Żył kiedyś pan Stoppe, dzieci uczył jeleniogórskie. 
Pewnego razu wpadł na pomysł, żeby między skałami góry Siodło wybudować amfiteatr, inicjatywa przypadła do gustu młodzieży i powstał Parnas, pan Stoppe pisał tu wiersze. 
To był wiek XVIII. Stał już Kościół Łaski, z Parnasu piękny musiał być już wtedy nań widok. Na początku Parnas i Zagajnik Muz były pruskie, po z grubsza 200 lasach stał się polskim Helikonem. A było to tak: w 1780 roku burmistrzem Hirschberga został Johann Christoph Schonau, który zaraz po objęciu urzędu bierze się za sprawę najpilniejszą, czyli budowę parku miejskiego na  Canalierbergu, projekt zrealizował i zaczął się nudzić, więc zajął się obsadzaniem drzewami i wytyczaniem ścieżek na bezimiennym wzgórzu nad Bobrem, tak się w tym miejscu rozsmakował, że z jego inicjatywy wybudowano tu Siedzibę Muz. 
Altany, ławeczki, napisy, kręgielnia, miejsca na ogniska, punkty widokowe, parkiety do tańca… trasa kończyła się napisem: Czemuż ważysz się upiększać naturę sztuką naśladowczą. Mi podoba się zdziczały las, który sama natura uporządkowała według tajemnych zasad harmonii i piękna. I to wszystko za własne pieniądze pana Schonau. Niewiele zostało z jego Siedziby Muz, widoki w nosie mają burzliwą historię Śląska. Trwają.

środa, 7 maja 2014

W Kraśniku życie jest zwyczajnie piękne i bez złotej wanny




Kraśnie jest w Kraśniku. Rano wstać i słońce wita, kawa wita i wielkie wyczesywanie. 
Quilan też chciał wyczesać, celował w Pąpiru, ty mnie a ja ciebie i kwita. Jaremka wpadła w oko Naniulowi, który nie zauważa pewnych istotnych różnic, np. w wielkości. Znosiła to MajLo dzielnie, bo zaloty, zabawy mimo wszystko były bardzo delikatne. 
Quilan się przyglądał, kiedyś i on poradzi ciotce wredotce, chwilowo odpuszcza, bo się ciotka szczerzy i warczy. Naiwna myśli, że to wystarczy na zawsze :) Próbować warto. Potem było wygrzewanie w stylu na jaszczurkę, cudownie grzało słonko, taka przyjemna odmiana po poprzednim dniu. 
Kiedyś kiedyś kiedyś w przyszłości, jak już wszyscy będziemy mniej młodzi, za jakieś mnóstwo lat i wiosen, z radością będziemy wspominać beztroską niedzielę w Kraśniku i pewnego Ernsta z zielonego kafla, Ernsta o wyglądzie tłustego, starawego herubina, co to w 1937 roku a nawet kilka dobrych lat wcześniej stworzył to niepowtarzalne miejsce. 
Ptaszkowie śpiewają tu całą dobę, miejsce wyróżnione prostotą i gościnnością. Złe zamiary nie mają tu prawa wstępu, wilczarzyki pilnują bardzo skutecznie. Nieoficjalną walutą są tu słoiczki pyszności prosto z naszego osiedlowego społem sklepu, robimy zapasy, górę zapasów. 
Złomuś Mordulec i Pasia Przytulasia razem z Quilankiem, który jeszcze dorasta do własnej, wyjątkowej osobowości, naj najsi Basia, Gabra i Boguś, Marysia, Pąpiru i Pan M. przebąkiwania, kotlety serowe, rosół z kaczki, złe jabłko o mocy porażającej, mamy ogromne szczęście skoro los obdarowuje nas takim towarzystwem. 
 
Za jakiś dłuższy czas bez pieluch ani rusz ;) Obława, obława…a kamyczków nie nazbierane ;) Jest to powód, żeby jeszcze kiedyś nazbierać a i pozdrawiamy Grzegorza. Zapomniano dodać, że z wyczesywania bardzo cieszyły się ptaki... Dobrze, że sobie przypomniano, że zapomniano. Warto wiosną wyczesać psa na dworze.