wtorek, 26 stycznia 2016

U Wielisławnej Kaczawskiej



Wielisławno w sukience koronek galowych, 
muzyki nie słychać 
a organy wystrojone, 
tylko mróz skrzypi pod batutą kroków i smyczki wiatru biało zimę grają.


Rdzawo prześwitujesz, soczyście w stu odcieniach gorących wśród stu zimna kolorów. 
 
Palety ochrowej mistrzyni i formy pionów strzelistych, tropikalnym kontrastem żywym wyostrzasz piękno.


Wzrok porażony, piętno bez skazy, gasić je i koić w lesie, 
 
co zacichł białym puchem i zastygł w chwili niepowtarzalnych układów przestrzennych, 
ulotnych zaśnieżeń w nikłym świetle bezsłońca.

 
Tylko raz tu tak było i żal każdego mrugnięcia i szczęście, 

że się w tym obrazie maleńki skrawek świata spotkało i niczego więcej nie było trzeba. 

I szczęście, że się takie szczęście miało, za które komu dziękować?

Za cud prosty zobaczenia. 

środa, 20 stycznia 2016

Wyprawa zimowa po Nobla w dziedzinie rymu karkonoskiego zimowego.




Szałaśnica, Szałaśnica Tyczna, 

kraśna, rozbiegana, komiczna,


Jaremka co grzbietami tańcowała sudeckimi.


Zżyta, ze śniegiem z kosówną z nimi.


Wierszyk zbiegł na Polanę trzy dwa raz.


Sturlał się, wprzód na Słonecznik wlazł.


Ach zimka, zimeczka, zima,
 

Chrzęści, skrzypi, szczypie, mróz trzyma.


Zasłony zawiały  widoki zbócz przepaści pochowały,
 

Chmury, co z czeskiej fabryki uciekły, niebo powlekły.
 

Tylko Kotki, tylko one na widoku, skały,


Rankiem stały a wieczorem nie leżały.


Za ów rymów wyciek nagły, spontaniczny,


Sukces czeka i Nobelek zagraniczny :)

czwartek, 14 stycznia 2016

Wyprawa zimowa na Słonecznik



Dłużyło się nam, jak w poczekalni na szarym ogonka końcu, 
czekanie na śnieżuchę zimuszkę dłużyło się w niekoniec. Wizyta zatem odbyła się duszpasterska duszgórska dusz głodnych białych krajobrazów, szczypania w policzki i skrzypu skrzypu skrzyp.   
Trasa dla śpioszków leniuszków, krótka ale niełatwa. Z Karpacza Wangu na Polanę, Kotkom pomachane, co  po prawicy w słonku wygrzewały swoje skały szare, miau. Jaremkowe konieczne szaleństwo na lekko pośnieżonej hali, ach widoki, widoki, szaleć do woli można, 
bo chmury tworzyły swoje kompozycje, odkrywały, zakrywały, grały, pływały, nadciągały i wracały. Do Pielgrzymów jeszcze słonko z nami szło, do Pielgrzymów na 1200 m n.p.m. jeszcze siłkę miało a potem się w chmury otuliło i odpoczywało.   
Następne półtora kilometra  w chmurze gęstej aż do Słonecznika, 230 metrów różnicy poziomów i 16 % nachylenia. Wiatr, mgła i pół godziny samemu ze swoim światem plus dumne tyczki przewodniczki. 
Weszłyśmy na teren gminy Podgórzyn, 1 423 m n.p.m. jedno z najwyżej położonych punktów na turystycznych szlakach Karkonoszy, wyżej jedynie Spalona Strażnica, Łabski Szczyt, Wielki Szyszak i Śnieżka… inne wyższe punkty są niedopuszczalne albo o nich zapomniałyśmy ;). 
Słonecznik zegar dla mieszkańców Podgórzyna tego dnia nie wskazał południa wespół ze słońcem. Chmury nie pozwoliły. 
Biało, wiało na grzbiecie, zima, której nie widać w kotlince, tutaj się rozpanoszyła aż miło i aż rękawiczki i dech zapierało. Wspaniale. 

Tego nam było trzeba i tego się chciało. Schodziło się wesoło, znów chmurne spektakle się odbywały, widzę, nie widzę, jest, nie ma. Duch Gór w swoim domu na skale też to oglądał a na koniec uśmiechnął się do nas promiennie na Polanie i poszedł się kapać w rześkiej mżawce.   

Bez nurkowania w śniegu ten spacer byłby niepełny, tak twierdzi MajLo a kto nie wierzy ten o śniegu nic nie wie ;)

wtorek, 5 stycznia 2016

Świąteczna Góra Gapy




Niedaleczna, świąteczna Góra Gapy, zwykle omijana, bo nie po drodze nad rzekę, 
nie po drodze gdziekolwiek. Wspaniałe odkrycie z widokami i schodkami wykutymi aż na samą górę. 
Niemieckie rozwiązania, które przetrwały to i owo. Kiedyś słynny punkt widokowy, wycieczkowy, dzisiaj kto wie, ostatnio na nowo odkryta dzięki leśnikom, wyłoniła się z gęstego lasu bukowego 
i prezentuje swoje geologiczne kształty, widoczne już z daleka i atrakcyjne, że aż nie sposób się było oprzeć. Pierwsze Jaremkowe podejście na przełaj, strome, śliskie i po liściach, takie, jak lubimy. 
Potem zaparło nam dech. Na Wieżycy krótka chwila to stanowczo za mało, żeby nasycić oczy panoramą. Góra Kapturowa,  Kappen Berg  (470 m n.p.m.) patrzy śmiało w stronę góry Siodło, 
są jak bliźnięta po obu stronach Bobru. Trafiłyśmy na Koniec Świata i wcale nie było strasznie, przyprószona śniegiem ścieżka, cisza, spokój i całe wzgórze do naszej dyspozycji.   
Park Krajobrazowy Doliny Bobru pełen jest miejsc niezwykłych i to w zasięgu krótkiego dość spaceru, całkiem pieszo od samego domu. 
Granitognjesy, granity rumburskie z andaluzytem i sylimanitem, porozrzucane, pochowane, bramy, wieżyce, zamczyska, gdzieś wśród skał i drzew znajdują się pozostałości średniowiecznego zamczyska, do odnalezienia wiosną. 
Na deser las karmelowy, dziko spadający i stromo, skaliście aż do samego Bobru. Rozbarwiony zimowym słonkiem, szeleszczący sarnami i śpiewający dzięciołami i sójkami, czasem pokrzyknął coś kruk a czasem myszołów pozawodził… 
Po takim spacerze nie jest już groźny świąteczny stół  :) Po takim wędrowaniu leśnym rośnie apetyt na więcej, dlatego poszłyśmy tam dwa razy :)