środa, 24 lutego 2016

Wyprawa po Skarb


Napełnieni kawą z gwiazd, plujką gorzką, ubrani jak na biegun najzimniejszy wystartowaliśmy po skarb. 

Nowe twarze i cała reszta nowa, NUTA i TRYBA, panienki myśliwskie, gończe polskie zostały zabrane na polski zamek Chojnik. 
Cel dopasowany do użytkowości, bo kiedyś w tym miejscu, zanim powstał zamek, w drugiej połowie XIII w. Bolesław Łysy-Rogatka wzniósł tu dwór myśliwski z elementami obronnymi. Zapach łowów był wyczuwalny, zwłaszcza TRYBA chciała wejść na zamek szybciej niż inni. 
Na zamek, który nigdy nie miał studni.  Skarbów znaleźliśmy sporo, pierwszy lekko już zlodowaciały i twardy, drugi rozległy i cieszący oko, trzeci wiał aż zapierało dech,   
kolejne zostały pamiątką w aparacie, najcenniejszy skarb zabraliśmy do domu i nazywamy go wspomnieniem miłego dnia. Powrót przez Zbójeckie Skały koło Skalnego Grzyba rozgrzał kolana. 

To nic, że brama na dziedziniec zamknięta, bufet nieczynny, to nic. Poza sezonem Chojnik kładzie się spać o 16 i niech odpoczywa, zanim najadą go letnie tabuny.