środa, 16 marca 2016

Borowice-Odrodzenie-Petrovka-Jagniątków ufff śniegu ów :)



Ocean śniegu Pacyfiku miku w zamgleniu. 
Niemal Bielsko-Biała w stu odcieniach, 100 % bieli w bieli. 
Spokojny kontrast dla miejskiej odwilży i cisza jak płatkiem zasiał. Wszystko zaczęło się od wielkiego plany z tęsknoty do zimy, powracającej myśli, że nas tam nie ma a być się chce. 
Ze Szczypiorem, który nie marudzi jak Pan Skarpeta, nawet jeśli skarpety ma mokre ;) Autobus czarowny wdrapał nas aż do Borowic i wydał na pastwę przyjemności. Od ostatniego schodka ziiimaaaa ! Jeszcze nie tak wysoko a już szczyt marzeń. Szło się raźnie, paskudnie by było nie pójść jeszcze wyżej, na Odrodzenie, którego wcale nie było widać ale my wiemy, że ono tam było ;) 
Inne widoki też tu zwykle są ale nie tym razem. 
Wszystko zabrała mgła pazerota, ostały się tylko tyczki z flagami z szadzi, świerki i kilka metrów dookoła. Jedynym dowodem, że jest coś dalej byli narciarze z Czech, skądś musieli przybiec przecież. 
Tak samo jak my przybyliśmy ze swych ciepłych łóżek ;) Ciepła kołdra była w płynie, w zasadzie to termofor był małolitrażowy, złoty.   
Do Petrovki bez większych kłopotów cała nasza trójka dotarła uradowana. Potem było niby z górki ale jakby mocno pod górkę, bo ktoś zapomniał wyprostować przed nami szlak a i tyczki się skończyły, zapaść po zapaści. O zgrozo! To już koniec! zawołałby nieśmiałek, lecz nie my. Wszak nie było to nasze debiutanckie zejście do Jagniątkowa i nie każdy świerczek wyglądał znajomo ;) 
Szczęśliwie dobrnęliśmy do chatki zadowolenia a stamtąd to już w mokrych skarpetach na serio. Jaki w tym sens, że najpierw pod górę a potem w dół? No taki, że trzeba samemu poszukać odpowiedzi, my ją znamy. 
 
Nie złości nawet to, że autobus uciekł, bo będzie następny. Ot i nasza wycieczka. Białostoczna, Białobrzega, Białobiała cała. I Mgielna.Staliśmy się dowodem na własne istnienie ;) 
Zapewne nie było nas widać z daleka, mimo to z bliska wymieniliśmy kilka słów otuchy i radości. 
MajLo nie pogubiła w śniegu nóg, górską biel przyniosła na kołnierzu. Wielki plan nie zasypia, zwłaszcza, że w Karkonoszach wciąż pada biel.