Izerskie wakacje, w
miejscu gdzieś obok szlaków, kolejnym punkcie odniesienia tego, co ważne. 
Ważne, bo przyjemne i beztroskie, tak się kolejny raz zdefiniował hedonizm
naszego stada. 
Od niewczesnego, wyspanego rana było wesoło, bez oglądania się
na godziny. 
Zawadiacki dzień. Inne nie bywają z Często Zmorami. Gabra matka,
Pietruszka córka i Kamienna, taka doroślejsza niż ostatnio, z głębokością,
która umożliwiła Gabrze pływacki debiut. 
Pietruszka zaczęła przymiarki, jeszcze
nie ufa rzece i swoim siłom, wciąż woli być psem brodzącym. 
Jeszcze niejedna
szyszka i niejeden patyk przed nią. Były też zabawy lądowe, MajLo powoli traci
głos. 


Sekundowanie terierowej szarpaninie wymaga  nieustannego oszczekiwania, cały las słyszał.  
Tak nam idealnie mijała niedziela w Izerach, tym razem bez pokonywania
kilometrów szlaków, wyjątkowo bardziej leniwie i stacjonarnie.  
Mimo to nie
gorzej niż zwykle. 
Delektowałyśmy się plażą nad Kamienną, wygrzewałyśmy jak
jaszczurki w miejscu, które będziemy odwiedzać. 
W bardzo bliskich planach jest
zapoznanie wielkopsa z tym miejscem.  
Oby tylko pogoda sprzyjała i inne
okoliczności.  

Przyjemnie jest znać takie plaże, kamieniska, które grzeją w
tyłek, zasobne w szyszki i aporty zakamarki.  
W ocenie psich ekspertów,
zwłaszcza Gabry, miejsce od którego trudno 
się oderwać, wręcz doskonałe. Nasze wakacje trwają… z małymi przerwami
na obowiązki. Obowiązkowo jest tam trafić i niczym się nie przejmować.