Ocean śniegu Pacyfiku miku w zamgleniu.
Niemal Bielsko-Biała w stu odcieniach, 100 % bieli w bieli.
Spokojny kontrast dla miejskiej odwilży i cisza jak płatkiem zasiał. Wszystko
zaczęło się od wielkiego plany z tęsknoty do zimy, powracającej myśli, że nas tam
nie ma a być się chce.
Ze Szczypiorem, który nie marudzi jak Pan Skarpeta,
nawet jeśli skarpety ma mokre ;) Autobus czarowny wdrapał nas aż do Borowic i
wydał na pastwę przyjemności. Od ostatniego schodka ziiimaaaa ! Jeszcze nie tak
wysoko a już szczyt marzeń. Szło się raźnie, paskudnie by było nie pójść
jeszcze wyżej, na Odrodzenie, którego wcale nie było widać ale my wiemy, że ono
tam było ;)
Inne widoki też tu zwykle są ale nie tym razem.
Wszystko zabrała mgła pazerota, ostały się tylko tyczki z flagami z szadzi, świerki i kilka metrów dookoła. Jedynym dowodem, że jest coś dalej byli narciarze z Czech, skądś musieli przybiec przecież.
Wszystko zabrała mgła pazerota, ostały się tylko tyczki z flagami z szadzi, świerki i kilka metrów dookoła. Jedynym dowodem, że jest coś dalej byli narciarze z Czech, skądś musieli przybiec przecież.
Tak samo jak my przybyliśmy ze swych ciepłych
łóżek ;) Ciepła kołdra była w płynie, w zasadzie to termofor był małolitrażowy,
złoty.
Do Petrovki bez większych
kłopotów cała nasza trójka dotarła uradowana. Potem było niby z górki ale jakby
mocno pod górkę, bo ktoś zapomniał wyprostować przed nami szlak a i tyczki się
skończyły, zapaść po zapaści. O zgrozo! To już koniec! zawołałby nieśmiałek, lecz nie my. Wszak nie było to nasze debiutanckie zejście
do Jagniątkowa i nie każdy świerczek wyglądał znajomo ;)
Szczęśliwie dobrnęliśmy
do chatki zadowolenia a stamtąd to już w mokrych skarpetach na serio. Jaki w
tym sens, że najpierw pod górę a potem w dół? No taki, że trzeba samemu
poszukać odpowiedzi, my ją znamy.
Nie złości nawet to, że autobus uciekł, bo
będzie następny. Ot i nasza wycieczka. Białostoczna, Białobrzega, Białobiała
cała. I Mgielna.Staliśmy się dowodem na własne istnienie ;) Zapewne nie było nas widać z daleka, mimo to z bliska wymieniliśmy kilka słów otuchy i radości.
MajLo nie pogubiła w śniegu nóg, górską biel przyniosła na kołnierzu. Wielki plan nie zasypia, zwłaszcza, że w Karkonoszach wciąż pada biel.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję