poniedziałek, 29 września 2014

Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych we Wrocławiu



Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych we Wrocławiu rok 2014. Zaczęło się od kawy w Lubiechowej, potem przyjechała zawilczarzona Marysia i też się kawy napiła. 
O tą kawę nas być może uratowało. Na autostradzie złapaliśmy gumę, stressss wyjąć wszystkie psy z auta, kiedy obok pędzą jeden za drugim w tym TIRy. Udało się, bo nasza Marysia potrafi wszystko! 
Następnie był korek, 10 km przed nami był wypadek, ciekawe, czy to kawa, czy guma nas uratowała przed tym i owym? Korki, korki, zbieranie aluminium po rowach, smutno nam nie było. 
Na wystawie liczna publiczność i jak zwykle atmosfera wypełniona śmiechem. Wilczarzowy obóz to zwariowani ludzie. Wyniki ważne były tylko przez chwilę. Priorytetem atmosfera :) Iskierki przypadły nam do serca, cała rodzina, bez wyjątku. 
Ogólnie mówiąc śmiech nas nie opuszczał. Dumna jestem z mojej MajLo, wpadła w oko sędziemu Tyburczykowi, zaszczycił nas swoją opinią, że tego dnia, gdyby była zgłoszona na wystawę to by jej przyznał Zwycięstwo Rasy. Dziękuję :) Dumna jestem jeszcze bardziej z tego, że w sercu Jaremki jest jeszcze sporo miejsca dla nowych członków stada. Wilczarze Irlandzkie przypadły jej do gustu bardzo, to już nie tylko Meska, Nandek i nasz ukochany Quilanek, do stada wpuściła kolejną siódemkę z obozu.W ringu finałowym kciuki trzymaliśmy za młodziutką cardisię o wymownym imieniu Syta Zyta :) z hodowli Chris Team, suka o niespotykanym umaszczeniu.

niedziela, 21 września 2014

Urodziny, dobre towarzystwo lepsze od tortu.



Jak nie teraz, to kiedy ? Siódmy rok życia zaczęty, niech ten będzie w końcu beztroski. 
Nie dla Jaremki wyłącznie, bez trosk dla naszych kochanych milusińskich, przyjaciół na dwóch, czterech i dla Basi, a niech ma :) Kiedy im dobrze to i nam wesoło. Urodziny Jaremka obchodziła w towarzystwie swojej najzagorzalszej psiapsiuni Gabry. 
Smutno nie było, pojadły, popiły, poszalały, jubilatka sobie pozwalała na różne różności behawioralne, gość udawała, że to nawet zabawne. Czy to przystoi, żeby kotlet się oblizywał? Mówią, że Welsh Corgi Cardigany to psy Wikingów, to by nam bardzo pasowało. To taki wtręt dla Pąpiru, której osobiście dziękuję za przygarnięcie Pierdulitki na czas jakiś. Z resztą ona w L jak w domu. 
Impreza ciąg dalszy będzie miała w kolejny weekend. Marchewa chciała się wcisnąć na kocią mordkę ale jej się nie udało. Ekumenizm gatunków ssaczych może kiedy indziej. Poza tym to impreza dla dorosłych. MajLo zaczyna 7 rok, kiedy to minęło? Pewnie jak spałyśmy. Impreza udana, wspaniale jest mieć przyjaciół.

wtorek, 16 września 2014

Dzikarze w Jarach. I Konkurs Pracy Dzikarzy im B. Skołudy.



Trzynastego w sobotę nie każde życzenie się spełni. Nie każdemu się poszczęści. Nie wszyscy zacisną, niektórych ściśnie… 
Ostatni trzynasty był dniem przełomowym. I Krajowy Konkurs Pracy Dzikarzy im. Bogdana Skołudy w Jarach. Bogdan Skołuda to na pewno było ktoś, lubował się w Niemieckich Terierach Myśliwskich i dzikach, pracowity był i co wymyślił, to wkrótce było. 
Gościnna Koliba w Jarach, zagroda, sztuczna nora… taki to był Łowczy ZOPZŁ Wrocław. 
Do konkursu stanęły jagi, foksy, wachtele, ogary, gończe polskie i słowackie, był Blaze, alpejczyk, który wzbudza zachwyt Jaremki, super pies! 
Była też mgła, duchota, grzyby, kąpiel kalosza w kałuży, która okazała się głębokim rowem. Magda wpadła ;) Była kawa z niespodziewanego zaproszenia, ciekawe opowieści, nawet krokodyl się w nich pojawił… niemiły pan okazał się być uprzejmy i zabawny. 
Podobno nawet pies się w kotlecie wytarzał. Najciekawsze były dziki, sprytne i nie w ciemię bite. Parę psów zrobiły w konia. Jaremka pilnowała samej siebie, spacerowała po lesie, ganiała zwinkę i udawała, że dzik, który lasem szedł w ogóle nie istnieje. 
Jaszczurka zwinka to jedna z czterech jaszczurek, żyjących w stanie dzikim na terenie Polski. Dzik to przodek świni domowej, jedyny świniowaty występujący w polskich lasach, czy oby na pewno ? ;) Ten przynajmniej nie śmieci. 
Czarny zwierz udowodnił w Jarach, że głupi nie jest, pamięć ma i sprytu mu nie brakuje. Młoda loszka niezadowolona z zamieszania w zagrodzie znalazła dziurę w ogrodzeniu i ruszyła w las… Co było potem niech zostanie tajemnicą lasu, kto był, ten się uśmiechnął. 
Miło było poznać młodą DUMĘ, oprowadzić ją wokół zagrody, w której starsi koledzy szkolili młodszą koleżankę Gabrę… Wygrali najlepsi, sprawdzeni, opolowani, zasłużenie. Jeden z dyplomów trafił do foksterierki, to nas ucieszyło bardzo :) Dobrze spędzony dzień, Pąpiru mówi, że za rok znów wejdziemy do błotnistej, zabagnionej, trzciniastej, dusznej, zarośniętej, najtrudniejszej z trudnych, dziczej zagrody w Jarach. Strefa kibica czasem wchodzi na boisko, tak było w Jarach. Dziękujemy. Jaremka chyba już się wtopiła w ten świat, gdzie Darzy Bór, św. Hubert, gdzie róg wzywa a nagrodą za dobrze wykonaną pracę jest złom. DB