sobota, 8 sierpnia 2015

Od Okraju do Okraju




Z Okraju na Okraj ale nie trzy kroki i nazad, kroków tysiączki solidne i każdy karkonoski. 
Grupowa w duchocie przygoda z Pąpiru, Basią i Bogusiem. Początek asfaltowy, pierwsze letnie nasze podejście i zaskoczenie, bo zimą asfalt się chował. 
Potem już rozkosznie kamieniście, piaszczyście, sucho jak pieprz i ani grama strumyka do samej Jelenki. Jelenka uraczyła nas chłodnym trawnikiem, zdobyta gładko, niemal gładko, bo pod koniec psie nosy w każde puste korytko strumieniowe ze smutkiem zaglądały.  
Tego lata wyschło wszędzie. Basia gnała do przodu, Jaremka trzymała się nóg a Boguś marudził jak to Boguś. Taką przyjął taktykę.  
Kowarski Grzbiet za nami, do zdobycia Czarny, wyłącznie pod górę, schodkami z kamieni, na dodatek w stojącym powietrzu. To za co kocha się góry, jeśli się je kocha, że bywają niemiłosierne a mimo to piękne. Basia nie ustawała w poszukiwaniach wody, odniosła kilka sukcesów zdobywając ogólną wdzięczność.    
Cierpliwie podchodząc Głównym Grzbietem Karkonoszy, trawersując jedyną tutejszą 
Królową Śnieżkę jakimś jednak radosnym zapałem dotarliśmy do Domu Śląskiego na Przełęczy pod Śnieżką, toaleta za 2 zł a woda dla psów za darmo, wspaniała gościnność i niezły interes i niech się kręci, bo to dobre miejsce i przyjazne czworonogom.  
W ten sposób wycieczka znalazła się bardzo daleko od Okraju a tam nam wracać mus było. Kotłem Łomniczki, pod nosem talerzy Śnieżki, ostro w dół z najwspanialszą przerwą pod mostkiem. Smak Łomniczki, jej chłód i wytchnienie jakie nam dała… 
Jedyna taka w całym Kotle :) 
Żółtym szlakiem od mrocznego w naszej pamięci schroniska Pod Łomniczką, w dół, bo wycieczka ekstremalna na każdym odcinku, do Wilczej Poręby a potem lekko w górę, bardziej w górę, ostro w górę przez Budniki z przerwą w gospodzie w ruinie a na koniec Tabaczana Ścieżka, 
droga przemytników, co nie zna litości. Basia niezłomna, Jaremka jako tako ale ledwo, Boguś jednak z tyłu. 
Prawdziwy facet, żadnej nie pozwoli czuć się najgorszą w stawce ;) 20 kilometrów za nami, 1200 m pod górę i tyle samo w dół. 
Dla pocieszenia  Górówka boruta na Starcu Fuchsa, masowo zwłaszcza w Wilczej Porębie. Następnego dnia nikt nie był kulawy.
 Sezon letni karkonoski rozpoczęty, bo wszystkim się do gór tęskniło okrutnie, co nasze to nasze ale w Karkonosze latem to mimo pięknych wrażeń nam mniej po drodze. 
Tłumy turystów, pełno śmieci i narzekań wpadających do uszu, trzeba nam szukać mniej popularnych szlaków i jesieni, która kolorami zachwyca i ostrością panoram. Lato niech należy do tych, co z daleka na wypoczynek i urlopowe zdobywanie szczytów.

1 komentarz:

  1. dziewczyny, ale dałyście czadu. I to w taką pogodę. My z Korą dzielimy górskie przyjemności na kawałki. Na Skalnym stół poszliśmy via Sowia Dolina i Sowia przełęcz, a schodziłyśmy żółtym do Budnik a potem Tabaczaną do Karpacza. Uwaga na ten żółty: remontują ścieżkę tak ,że wstawiają drobne,ostre płytki z kamienia.
    Uwaga też na inwazję dzikich os. Ja już 2 razy po ukąszeniach musiałam brać antyalergiczne leki( ręka i udo były jak 2 balony).
    A przy 35 stopniach w cieniu, to można tylko pomarzyć o graniówkach
    pozdr Gośka z Korą

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję