Na smutki, na zgryzki,
na myślunki polecamy pieskie szwunki ;)
na terenie gminy Mirsk, gdzie ławki
podpisane a pod świerkami aluminium. Dzień koniecznie trzeba wybrać wietrzny i
deszczowy, koniecznie taki, że na ścieżkach pustki, bo się ma Izererki tyyylko
dla siebie.
Ważne jest też towarzystwo, Zwariowatki bliźniaczki Pliszka i
Pietruszka Często Zmory plus Pąpiru. Siostry Chaos w domu, w zagrodzie, w lesie…
która zwariowańsza, nie wie nawet sama ona.
Wciąż jakoś smutno na Rozdrożu
Izerskim, zniknęło piękne schronisko, Ludwigsbaude, Leśna Chata, już drugi rok
nie zachwyca… konie zniknęły, ludzie też, pusteczki zrównane z ziemią.
Siostry
Chaos, czasu nie ma na przystanki, pognały niebieskim szlakiem przez las, przed
siebie i na boki.
Ciotka wredotka pognała też, a gdzie szyszka i, gdzie patyk
tam naszczekać koniecznie i głośno.
We trójkę przeszczekały nawet wiatr.
Padało, hulało, futerka przemoczone, biszkopciki, smakołyki, droga na Sępią
Górę nas nie zasępiła. 12 łap nie ustawało ani na chwilkę a chmury raz
zasłaniały, raz odsłaniały Wysoki Grzbiet i Grzbiet Kamienicki.
Taka jesienna
zmienność, przyjemność i latające kiście szyszek. Udał się nam spacer, udał
bardzo, zmoknąć i wyschnąć, nie zmarznąć, pooddychać, poleśnieć i pogórzyć
wśród przyjaciół, wśród szalonych i beztroskich.
Smutki, zgryzki, myslunki
utopione w Strudze, Płoce, popłynęły z Kwisą do Bobru, z Bobrem do Odry, z Odrą
do Bałtyku… Zanim tam dopłynęły, to w Izerach zaczął padać śnieg. Padał nam na
pożegnanie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję