Niedziela zaczęła się
kawą bez cukru, rosołem na kurze niosce, potem była kolejna kawa bez cukru i
jeszcze jedna. Pogoda się wyjaśniała za oknem.
Mierząc warunki na zamiary,
biorąc pod uwagę czas spędzony z kawą bez cukru i Cukiereczkiem (word) wybór padł na trasę wybitnie niedzielną –
południową Pogórzem Karkonoskim.
Z Piechowic pod górę up up up, stromo na
Piechowicką Górę (604 m n.p.m.) lasami regla dolnego. Trochę śniegu, dużo
słońca. Biało a w głowie milky bar.
W Michałowicach jak to w Michałowicach,
niedzielna atmosfera, radosne dzień dobry i piękne widoki na zaśnieżone Śnieżne
Kotły. Przyjemnie jest w Michałowicach, po prostu miło i przytulnie. Chociaż
zimą nie jest tu łatwo żyć. Wszędzie pod górę albo z górki. Up and down
ML. Zostawiamy niebieski szlak, niech
biegnie w swoim tempie do Śnieżnych Kotłów, dotrze do celu za jakieś 2 godziny.
My idziemy zielonym, przez Grzybowiec, kto idzie ten idzie, MajLo goni, bo
sarny obrodziły i kuszą niecierpliwe łapki. Grzybowiec (752 m n.p.m.) to najwyższy
szczyt rozległego masywu w północno-zachodniej części Pogórza Karkonoskiego.
Masyw pięciu grzbietów, dziś dane nam było zdobyć trzy z nich. Kiedyś, kiedyś
temu dawno na zboczu Grzybowca czas spędzał Otto von Bismarck, Żelazny
Kanclerz, dzisiaj pomieszkuje tu Puchacz Zwyczajny i właściciele pensjonatu za
zasiekami i ogrodzeniami. Wstęp ogólnie zakazany.
MY Zawsze Akceptujemy Czytelne
Komunikaty (word). Jak dobrze, że nikt nie otoczył szczytu Grzybowiec
łańcuchami. Piękna buczyna, przyroda w kolorze nugatu z orzechami. Donutello is
so welcome here. A MY dalej w kierunku północno-wschodnim, przez Trzmielak (647
m n.p.m.) i Ostrosz ( 504 m n.p.m.) do Sobieszowa.
W kaloszach dość ślisko, no
ale kto wymyślił, żeby ubrać kalosze ? Po lewej przypuszczalne miejsce ukrycia ”Złota
Wrocławia” 12 wagonów skarbów. Po prawej Góra Żar i Chojnik. Sobieszów. Na
zakoniec łąka z widokiem na zamek. Dumny zamek, niezdobyty Chojnik. Koniec
naszej niedzielnej wycieczki Pogórzem Karkonoskim. We wish cold morning bear
won’t wake up again. Bo przyjemniej jest wędrować z Robaczkiem, Cukiereczkiem
(word), bo MY Lubimy Uczęszczać okoliczne niedzielne szlaki. Up and down.
Super... ehhh zawsze zazdrościmy tych wypraw :)Szczególnie Biba zazdrości - właśnie śpi i śni o takich wyprawach :)
OdpowiedzUsuńNa Grzybowcu także była w czasie II-wojny światowej siedziba Luftwaffe
OdpowiedzUsuńPan Puchacz jest wybitnie niesympatyczny i po prostu panoszy się. Kedyś zwrócił nam uwagę, że siedzimy na skałkach za blisko granic jego posiadłości. Aż kusi, żeby sprawdzić w papierach w JG co tak naprawdę do niego przynależy. Też miałyśmy wczoraj z Korą przejđcie Grabowca ale w pryeciwnym kierunku. Ale w koncu byla trasa Borowice+Karpacz Dolny niebieskim
pozr
Goska z Kora
ilekroć zbliżamy się do Puchacza to mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje z okna i mierzy do nas z rurki :) Puchacz poszerza otulinę, pewnie ma coś do ukrycia... no i znów o mały włos i byśmy się spotkały :)
OdpowiedzUsuńPewnie przejął ośrodek wczasowy wraz z terenem za grosze. A my pamiętamy z Jankiem czasy,gdy przechodziło się przez środek.
UsuńA z tym stanowiskiem puchacza to chyba pic.
Sama widziałam poprzedniej zimy dużą sowę śpiącą w dziupli drzewa w Borowicach przy dawnej Limbie...
I nikt nie grodził...
To ja już wolę jak kupują Niemcy: odrestaurują/wyremontują i najbliższa okolica jest dostępna.
Gośka z Korą
Eh, zazdroszczę otoczenia, wypraw, pogody. U nas w centrum totalna porażka...
OdpowiedzUsuńAlways beautiful. Word, Kochanie ; )
OdpowiedzUsuń