W Jagniątkowie zawsze
coś, tym razem zima po brodę, niemal bezludnie, cisza spokój i tylko nasze
gadanie i szczekanie.
Podobno, żeby spotkać króla trzeba wstać o świcie i witać
słońce z ptakami. Taka wersja była wiarygodna do niedzieli. Fakt, nikomu się
nie chciało wstawać z kurami, zwłaszcza, że żadna kura nas ani kogut nie
budziły.
Obiad na śniadanie i w drogę, do Agnieszkowa. Najwyżej położona
dzielnica Jeleniej Góry, jednym słowem spacer po mieście. W tym mieście drzewa
strzeliste, wysokie aż po niebo, metropolia leśna,
wielki plac zabaw i
nieograniczona czytelnia dla psich nosów. Gabra nieposkromiona, nie zatrzyma
jej nic, nawet głęboki śnieg, Wiercipupka wciąż wprawia nas w zachwyt.
Były też
wspólne gonitwy i przekomarzanie. Spełnij się także nasz najśmielszy plan,
spotkać jelenie, całą chmarę, udało się, mimo, ze pora już była popołudniowa.
Piękne stado schodziło do terenu zabudowanego, tam, gdzie śniegu mniej i
łatwiej o obiad. Podziękować św.
Hubertowi, że zgrał nasze ścieżki i czasowo i topograficznie.
Wprawne oczy
Magdy Diany wypatrzyły szpicaka i byka z piękną koroną i wiele pięknych łań. Łanie
w brzuszkach noszą nowe pokolenie, przyjdzie na świat późna wiosną, po niemal 8
miesiącach ciąży, półmetek ciąży już za nimi. Łagodna zima im służy, cielęta będą
dorodne, zdrowe i silne. Spotkanie z Cervus elaphus elaphus ładuje baterię, nie
tylko gabrze, zwłaszcza te ludzkie.
Dużo siły przydaje się na ledwie przetartym
biegówkami szlaku. Im wyżej, a wyżej było z każdym krokiem, tym więcej śniegu.
Zwłaszcza MajLo to odczuwała, jako taran zużyła mnóstwo siły na pokonanie białej
przeszkody. Po Gabrze ani znać, że warunki trudne, Boguś jak maszyna,
skutecznie przed siebie, czasem w bok, czasem ze wszystkimi a bywało, że
zupełnie sam ze swoimi myślami. Potem pogoda zaczęła się zmieniać….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję