Kraśnie jest w
Kraśniku. Rano wstać i słońce wita, kawa wita i wielkie wyczesywanie.
Quilan
też chciał wyczesać, celował w Pąpiru, ty mnie a ja ciebie i kwita. Jaremka
wpadła w oko Naniulowi, który nie zauważa pewnych istotnych różnic, np. w
wielkości. Znosiła to MajLo dzielnie, bo zaloty, zabawy mimo wszystko były
bardzo delikatne.
Quilan się przyglądał, kiedyś i on poradzi ciotce wredotce,
chwilowo odpuszcza, bo się ciotka szczerzy i warczy. Naiwna myśli, że to
wystarczy na zawsze :) Próbować warto. Potem było wygrzewanie w stylu na
jaszczurkę, cudownie grzało słonko, taka przyjemna odmiana po poprzednim dniu.
Kiedyś kiedyś kiedyś w przyszłości, jak już wszyscy będziemy mniej młodzi, za
jakieś mnóstwo lat i wiosen, z radością będziemy wspominać beztroską niedzielę
w Kraśniku i pewnego Ernsta z zielonego kafla, Ernsta o wyglądzie tłustego,
starawego herubina, co to w 1937 roku a nawet kilka dobrych lat wcześniej
stworzył to niepowtarzalne miejsce.
Ptaszkowie śpiewają tu całą dobę, miejsce
wyróżnione prostotą i gościnnością. Złe zamiary nie mają tu prawa wstępu,
wilczarzyki pilnują bardzo skutecznie. Nieoficjalną walutą są tu słoiczki
pyszności prosto z naszego osiedlowego społem sklepu, robimy zapasy, górę
zapasów.
Złomuś Mordulec i Pasia Przytulasia razem z Quilankiem, który jeszcze
dorasta do własnej, wyjątkowej osobowości, naj najsi Basia, Gabra i Boguś,
Marysia, Pąpiru i Pan M. przebąkiwania, kotlety serowe, rosół z kaczki, złe
jabłko o mocy porażającej, mamy ogromne szczęście skoro los obdarowuje nas
takim towarzystwem.
Za jakiś dłuższy czas bez pieluch ani rusz ;) Obława,
obława…a kamyczków nie nazbierane ;) Jest to powód, żeby jeszcze kiedyś nazbierać a i pozdrawiamy Grzegorza. Zapomniano dodać, że z wyczesywania bardzo cieszyły się ptaki... Dobrze, że sobie przypomniano, że zapomniano. Warto wiosną wyczesać psa na dworze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję