Zupełnie nowy teren i
całkiem nowe przeżycia. Weekend myśliwski w powiecie kłodzkim.
Na początek
Niemojów i gościnny Zajazd Gościniec po brzegi wypełniony Darz Bór. Miło,
przytulnie, smacznie i na dodatek niedrogo. Wieczór upływał pod znakiem planów,
opowieści i oczekiwania na ostatnich gości.
Podkładacze w komplecie, można
spokojnie planować polowanie. Noc spędzona w towarzystwie Tasmanów diabelskich,
czarnuszków kevlarowych,
Gończych Polskich, nikt nikogo nie zjadł, mimo, że
Jaremka się ostro szczerzyła. Koniec końców Naguniek spał z nami w łóżku.
Wyspał się i w sobotę pracował wytrwale.
Odwagi ani jemu ani Chybkowi,
Klamerce, Keiserowi i Cekinowi nie brakowało. MajLo się nie oddalała, bo poszyt
pachniał dzikiem. Sarny wyskakiwały z każdej strony, bezpieczne…
Myśliwi na
sarny nie mieli chęci. Wędrując od miotu do miotu uśmiechaliśmy się do widoków,
Góry Bystrzyckie, Zieleniec, Czechy za pół metra, wspaniale. Potem kolejny
miot, na „Pasie” w kość dał oj dał, bo jeżyniska, bagienko i inne nieatrakcje
dla krótkich łap. Dzielnie wytrwała Jaremka do samego końca, bez narzekania,
czasem lekko z tyłu, konsekwentnie przed siebie. W nagrodę zrzucik, o nim kiedy
indziej albo w ogóle… oraz dziczek, którym się Jaremka nie zainteresowała,
sprawę zostawiła w zębach kłodzkich terierów. Potem był pokot i ceremonia,
odegrano odpowiednie sygnały, uroczyście, dzik na pokocie, fanfara kynologiczna,
piękna w wykonaniu sygnalistów z Trytona.
Śniegu widać jak na lekarstwo ale i tak ładne widoki :-)
OdpowiedzUsuń