Poranny spacer, żeby
nie budzić domu oszczekiwaniem.
Podarzyło nam podwójnie Duch dał śnieg a św.
Hubert 3 byki, przebiegły niespodziewanie przez drogę, chwilę postały w
buczynie i pognały w dół. Wytrawne oko dojrzy. Jaremka widziała i się nie
zlękła, nawet chciała pogonić, chciała to pogoniła.
Potem wytrwale tropiła w
piętkę. Szła idealnie po śladach, ponowa nie zostawiła złudzeń, że nos ma MajLo
nie od parady. Przeczesywała las i za każdym razem trafiała nieomylnie.
Nie
wiadomo, co ją uszczęśliwiło tego poranka bardziej, śnieg, czy jelenie i ich
świeżutkie ślady. Pierwszy raz tak odważnie podjęła bycze wyzwanie. Możliwe, że
to efekt lekcji, którą odebrała podczas polowania w Niemojowie, pewna Sfora
nauczyła, że nie taki jeleń straszny, raczej płochliwy
i jednak nie taki skory
do szarżowania. Rykowisko dawno przebrzmiało. Pełna wrażeń, rozpromieniona
śniegiem, Jaremka sama sobie wytyczała tego poranka ścieżki. Wyczytała ile
zdołała a potem było śniadanie a po nim odpoczynek i bitwa na kule śnieżne, o
tym kiedy indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję