niedziela, 31 października 2010
... wesołe spotkanie z moim Baltazarem
Zatem na koniec spaceru spotkałam mojego kolegę bulteriera Baltazara. Baltazar cierpliwie znosi moje podgryzania a ja go za to bronię. Ciekawe czy sposób stawiania kończyn świadczy o charakterze psa. Zwłaszcza przednich :) Miło spotkać na swojej drodze znajomego :) Baltuniek ma słodki jęzor ! PS słuszna uwaga Aguli - "ale się uśmiechają :)" półświnka i półlis :) niezła zagadka dla spacerowiczów. I zaskoczenie, że biały nie zjada rudej, ruda szczeka a biały macha ogonem... dziwolągi :)
drugie zdobycie Góry Szybowcowej
To był dopiero spacer! Około 15 km włóczęgi lasami, polami, drogami. Zaczęłyśmy odwiedzinami w lecznicy, potem lasem dotarłyśmy do Dziwiszowa. Pięknym starym lasem, lekko zabłoconym i chętnie się błotem dzielącym. Potem przecięłyśmy drogę do Legnicy i znalazłyśmy się u podnóża dalekiej jeszcze Góry Szybowcowej. Kto by pomyślał, że ostatniego dnia października wykąpię się w stawku. Za swój odważny wyczyn otrzymałam zielony medal wodorostowy, który dumnie niosłam na górę. Został gdzieś w wysokich trawach wschodniego zbocza. A może zostawiłam go w rżysku gryczanym w gonitwie za sarnami.... To podejście jest dłuższe ale łagodniejsze, bogatsze w piękne panoramy. U celu spadochroniarze zwijali kolorowe płachty, godne oszczekania, bo rosły na wietrze barwnymi brzuchami. Potem było już szybkie zejście a na koniec wesołe spotkanie....
sobota, 30 października 2010
na Gackowej w Górach Kaczawskich
Tyle razy jechałam drogą, przecinającą Góry Kaczawskie, podziwiając Grzbiet Północny, że dziś postanowiłam wyskoczyć na mały rekonesans okolicy. Wybór padł na Gackową (549 m n.p.m) w Radzyniu. Apetyt zdobycia góry był zbyt duży, więc nie zamarudziłam przy krowie, mimo, że ta miała ochotę bliżej mnie poznać. Zdobycie góry zajęło małą chwilę. Okrążyłam górę i przecięłam ją środkiem. Niestety skalisty szczyt zbudowany z zieleńców i porfirów okazał się niedostępny. Broniły go najeżone jeżyny. Nie wiem kto zamieszkuje tutejszą buczynę ale domy budują tu przedziwne :) Potem wróciłam na łąki, goniłam samotną sarnę i delektowałam się jesiennym słońcem podziwiając widoki na Góry Kaczawskie. Najbardziej spodobała mi się Radostka (532 m n.p.m.). Złociła się zachęcająco po drugiej stronie ulicy. Trzeba będzie tu wrócić.
piątek, 29 października 2010
Jesień w kolorach jeremickich
czwartek, 28 października 2010
środa, 27 października 2010
Góry nasze niedalekie
Dla porównania dzisiejsze światło. Las się już tak nie złocił. Za to Karkonosze prezentowały się wspaniale. Na Śnieżce, w Śnieżnych Kotłach śnieg a w moich nogach kolejne pogonie za cieniem sarny. Pan doktor zbadał mnie i stwierdził, że znów mogę szaleć. To szaleję :) Jak zając w kapuście :) Jak cardigan w kukurydzy...
Subskrybuj:
Posty (Atom)