czwartek, 7 października 2010
Druga strona Kozińca.
Nie ma czasu na chorowanie, piękna pogoda, Koziniec czeka. Szczyt Kozińca 462 m.- najwyższego wzniesienia granitowego, Wzniesień Dziwiszowskich zdobyłam od najbardziej stromej strony. Dziś miało być inaczej. Zejście też było inne niż zwykle i na dodatek nas zgubiło. Zamiast do Dąbrowicy wyszłyśmy na Maciejową. Godzina pokonywania pastwisk obudziła we mnie instynkty. Tylko owieczek brakowało. Za to widoki wynagrodziły nam trudy wchodzenia i schodzenia. Takie już są te Wzniesienia :) Na koniec młode koleżanki krowy przywitały nas wesoło. Z pól zwożą dla nich kukurydzę, aż ślinka cieknie. I trzy godzinki minęły niezauważone. Korzystam ze słońca póki łaskawie ogrzewa grzbiet.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję