Kto rano wstaje, ten idzie na spacer. Nad rzekę, nad nasz piękny Bóbr, w stronę Kozińca i nieszczęśliwych psów na łańcuchach, w klatkach.... Ty bardziej cieszę się z chwil, kiedy gnam przed siebie i z powrotem i nic mnie nie krępuje, oprócz brzegu rzeki. To chyba ostatni poranek bez opadów, popołudnie było już inne. Jesień przebrała się w płaszcz deszczowy i kalosze. To my też :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję