Country folks are to
survive :) Nawet brak zimy w zimie jakoś przeżywamy.
Na przykład w leśnej
czuprynie Wielisławki. Jesień złota w całej okolicy, wciąż i nieustannie. Wystarczy
rozejrzeć się dookoła, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że mimo wszystko
świat jest piękny.
Odešel
jsem do lesů. Ne že bych był něčím uražen, také mne neranila zloba
lidská; ale nepřijdou-li lesy ke mně, musím jíti k nim. Tak se to má.
Ktoś kto
lata całe kochał się w izerskiej przyrodzie. Kto zna, ten wie :) Nam się musiało
do lasu iść również. Typowy las Pogórza Kaczawskiego, same drzewa i liście a
przy okazji jak nie pod górę to z górki.
Nasi myśliwi i tropiciele muszą mieć
mocne nogi, kiedy chadzają na polowaczkę i za postrzałkiem. Rolnik też nie ma
tu najłatwiej, bo pól jak stół tu nie uświadczy. Fantazyjnie, fantastycznie
natura tu krajobrazy układała.
Gdzie okiem nie sięgnąć to wyzwanie, jary,
pagórki, skałki i inne pułapki przysypane tonami liści. W liściach niezła może
być zabawa, zwłaszcza jak jest ich po uszy. I live back in the woods you see :)
Just to remember the taste ha ! :)
Spacer po ryolitach alkalicznych, skale
wylewnej… wylewnej w dolnym permie, zastygłej w słupy. Wśród dębów i sosen.
Dziki też lubią to miejsce, bo zostawiły ślady konsumpcji.
Jaremka poćwiczyła
na leśnym parkurze, sprawdziła co na dole i co na krawędzi, poczytała ślady,
popływała w liściach, podeptała po polu, korzystała ze spaceru ile wlezie. Dzień
smaczny jak Strawberry wine, bez planu i konkretnego celu do zdobycia, oprócz
jednego, iść gdzie oczy poniosą. Na koniec odwiedziłyśmy nasz hektarek, tuż za
słupkiem.
Nie rozumiem tej zimy wszystko jest na opak, teraz nie ma jej w w górach a jest nad morzem :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam