W piątek kilka osób powiedziało,
że jak ma już padać, to niech pada. Słyszałyśmy wyraźnie.
Deszcz dostał
pozwolenie i padał. Padał tak dwa dni. Towarzyszył mu wiatr, wietrzysko,
wichura. Nawet malutki grad padał. Taki to był weekend. Był czas na odkładane na
później prace domowe, wysiew i przesadzanie. Był też spacer. W końcu nadarzyła
się okazja odwiedzić Wawrzynka wilczełyko, populacja się powiększyła, wszystkie
egzemplarze w kwiatach, już lekko przekwitniętych ale mimo to delikatnie
przepięknych.
Mali truciciele. Pod ścisłą ochroną. Deszcz spadł w samą porę, w
stawie sucho, tak sucho, że można po nim spacerować, po naszym stawie przy
grobli, gdzie niedługo zrobi się żółto od kosaćców. Hygrofit, lubi dużą
wilgotność, deszcz mu na pewno nie zaszkodzi :)
My też nie z cukru. W lesie
mroczno, jak to o zmierzchu, tajemniczo, straszno, bajecznie, w zależności,
komu co wyobraźnia podsuwa.
Ze strachu można błyskawicznie wdrapać się na
drzewo, można się też wdrapać wolniej, żeby się po okolicy rozejrzeć. Można też
w ogóle na drzewo nie wchodzić, tylko przypatrywać się z dołu, jak realizuje
się opcja 2.
Czy to naturalne, że Szczypiorek występuje na drzewie ? Czy ktoś
widział Szczypior na Dębie ? Ach ta nieograniczona wyobraźnia…
Deszcz znów zaczął padać. Wiosna potrzebuje wody. Jak już ma padać, to niech pada, byle do piątku.
Tamten weekend to był wietrzny okropnie ale w ten już było znów bardzo przyjemnie, że aż chce się wyjść na spacer :)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka