Najpierw było lato,
zaczęło się rano w Jeleniej Górze a skończyło wieczorem na Szrenicy.
Od dawna
wyczekiwany weekend w Karkonoszach zaczął się w Marysinie, dzielnicy
Szklarskiej Poręby. Marysin zajmuje stok Grzbietu Śląskiego na prawym brzegu
Kamiennej w Karkonoskim Padole Sródgórskim.
Marysin był w XVI w. schronieniem
dla protestanki, religijnej uciekinierki z Czech Marii Pluch, była tu pierwsza,
pierwsza się tu osiedliła i pozostała w nazwie aż do dziś. Potem przybyli
kolejni uchodźcy i powstało osiedle.
Marysia z Marysina na pewno chadzała
okolicznymi lasami, musiały jej się podobać, zwłaszcza w słoneczne wiosenne
dni, rozśpiewane ptakami i szumiące woda w potokach, pyszną wodą, bo spływającą
z gór. Kropelki, które przed chwilą uwolniły się z masy śniegu, gdzieś tam
wysoko, wysoko, gdzie wiosna inaczej wygląda, przynajmniej na samiuśkim jej
początku.
Nie wszystkie płatki śniegu spływają, aktualnie poważnie wyglądającym
burzliwym nurtem Szrenickiego Potoku, część wybiera dla siebie żółty szlak i
przyjemnie chłodzi. Wartko tak w dół zmierzać, pod górę wolniej, po głazach, bo
taki ten żółty szlak jest, stromy, kamienisty i w jednym z najpiękniejszych
fragmentów karkonoskiego lasu.
Zmęczenie przegrywało z zachwytem, MajLo
węszyła, leśny skrzat. Do twarzy jej w tym lesie wśród otoczaków. Korytem aż do
Rozstaju przy Szrenickim Potoku, gdzie szlak żółty łączy się z zielonym i dalej
już razem, raźniej aż pod Łabski Szczyt.
Imponujący Szrenicki Potok, wiosną to
prawdziwy mocarz, groźny i rozpędzony, aż głazy z łoskotem się przesuwają, taką
ma siłę. Obojętne na ten hałas Kukułcze Skały z góry spoglądają na Borówczane
Skały, chociaż te pierwsze są niższe to jednak położone są nieco wyżej od
drugich.
Obie formacje skalne zbudowane są z granitu karkonoskiego z
charakterystycznymi ciosami, spękaniami i kociołkami wietrzeniowymi. Trudno w
Karkonoszach nie popękać zimą.
Można popękać dostojnie, niewzruszenie, można
być twardym jak skała. Tylko trzeba mocno w ziemię się wbić. W sobotę, gdyby
skały miały oczy, to by nie musiały ich mrużyć od wiatru i śniegu, jeśli już to
od słońca.
Pod Łabskim Szczytem Jaremka przeczytała szlaki, zgodnie z planem
opuściłyśmy szlak żółty, z resztą zima dalej nim się nie da iść, zamknięty!
Wygodnie szło nam się zielonym to i na nim pozostałyśmy. Prowadził nas zboczem
Szrenickiego Kotła, kładkami nad Szrenickim Mokradłem, bezpiecznie, chociaż
czasem psikuśnie łapał nas za nogi i wciągał głęboko pod śnieg,
przypominając,
ze pod nami żyją swoim życiem potoczki, mnóstwo maleńkich cieków wodnych. Woda,
mnóstwo wody, wilgoć, Kocioł Szrenicki to teren podmokły, z torfowiskami,
porośnięty Kosówką, tutaj rodzi się Szrenicki Potok.
Nasz cel, Szrenica,
schronisko, stale przed nami, nie znikały z pola widzenia, najpierw były daleko
a potem z każdym kilometrem i centymetrem … stały się już całkiem blisko.
Mokra
Przełęcz, weszłyśmy na Główny Szlak Sudecki
w kolorze czerwonym, mięłyśmy skalne Trzy Świnki, była kąpiel w basenie
trawiastym, jeszcze trochę śniegu, w sobotę wydawało się, że ostatniego tej
wiosny….
i Jaremka drugi raz w swoim życiu przekroczyła gościnny próg
schroniska Szrenica na Szrenicy. Schroniskiem kieruje p. Ewa, która posiada
osobistego corgi, Pembroczynkę. Niestety nie było jej w schronisku. Chwila
odpoczynku po około 10 km pod górę… obiad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję