To już kwiecień,
niedawno witaliśmy Nowy Rok.
Czas nie odpoczywa, pewnie też się nie męczy. Nie
słychać też, żeby dopadało czas przesilenie wiosenne. Na półkuli północnej kwiecień
oznacza wiosnę, na południowej jesień, Zaczyna się zawsze w ten sam dzień, co
lipiec a co cztery lata dołącza do nich styczeń.
Dawniej nazywany łżykwiatem, brzeźniem,
dębniem, zawsze imię nosił florystyczne. W Dzień świętego Franciszka pustelnika
szuka ziaren myszka! Bociany powinny już
wracać, powinny i wracają.
Na pewno jedna para wróciła, była widziana :) Dla
spóźnialskich jest jeszcze drugi termin, 4 kwietnia, na św. Izydora dla bociana
pora. Tylko, żeby pamiętały bociany, że przeszliśmy na czas letni, jest jeden
wyraźny plus, mamy dodatkową godzinę na spacer w towarzystwie słońca.
Minus
jeszcze bardziej wyraźny, przynajmniej na początku, że trudno się wyspać
przeszło w wyspać się nie da! Ach gdyby tak się dało spać szybciej,
intensywniej… To miło, że jest ciepło i, że słońce świeci, tylko czemu ruszamy
się jak muchy w smole?
Jaremka też, wciąż w trybie zimowym. Z wiosennych nowości,
zaorali łąkę przy starym krzyżu, tradycyjne miejsce wypoczynku kocykowego o
ognisk. Ciekawe co tu będzie rosło i dokąd wyprowadziły się tutejsze kuropatwy.
Nie słychać ich, wyniosły się, pewnie obrażone, że jakiś rolnik śmiał zburzyć
ich spokój i pozbawił domu. Okolica ma im do zaoferowania kilka ciekawych łąk,
może właśnie się gdzieś na nowo osiedlają.
Tak, czy siak to duża zmiana w
krajobrazie. Na szczęście strumyk płynie jak płynął, ku radości MajLo. Las też
wciąż jest, chociaż wycinka i zrywka i zapach świeżego drewna w powietrzu.
Dostatek patyków i Szczypiorek, który sprawdza się jako idealny i niezmordowany
miotacz aportów, taki kwiecień się podoba. W drodze na Szybowisko opowiedziane
zostały wszystkie mijane drogi leśne i ścieżki, która dokąd prowadzi, jakie
kryje niespodzianki, gdzie więcej błota a gdzie jeżyn, nie nie nie o jeżynach nie
było mowy, nie tym razem. Tym razem jeżyny same się zaprezentowały łapaniem za
kostki.
Wyrzutnia aportów zapowiedział wiedzę wykorzystać w szlifowaniu formy.
Na Szybowisku nie pierwszy raz wyjątkowa cisza, wiatr nie dymał ;) Można było
nie kuląc się i nie podnosząc głosu opowiedzieć o strategii zbliżającego się
Przejścia Kotliny, którędy w ciemności najbezpieczniej, żeby nie wpaść w
bagnisko, oznaczyć punkty orientacyjne i zaplanować praktyczny rekonesans.
Podobno to jeden z trudniejszych odcinków, bo więcej na przełaj niż po szlaku.
Patyki latały, dzień się powoli kładł spać. Jaremka nawiązała nową znajomość,
znajomość nagle się podwoiła i wykazywała nadmierny jak na angielskie maniery
MajLo entuzjazm. Debel euforii po chwili zniknął w samochodzie, Szczypiorek
wytarł psie łzy wzruszenia, czas wracać do domu. Tak, to zdecydowanie lepiej,
niż gorzej mieć dodatkową godzinę na spacer. Zdanie zmieni się rano, jak
zadzwoni budzik. Oby jutro nie padało.
coś mi się zdaje,że szykujecie się ze Szczypiorkiem do 24-godz.przejscia naszej kotliny.
OdpowiedzUsuńAle to już chyba bez Jaremki...
Gośka z Korą
szykujemy się, Jaremka z nami, przynajmniej na początek :)
OdpowiedzUsuń