Koniec długiego
weekendu, ponarzekanego, że bez słonka, ale przecież tak wygląda wiosna, ze nie
jest latem… W polach i w lesie wszyscy nadrabiają spóźnienie spowodowane
dłuższą zima (jaka szkoda, że odeszła).
Zboże wreszcie napojone deszczem
zieleni się po grzbiet. Jaremka sprawdziła, że słodkie i soczyste, pewnie
dlatego sarny się tutaj stołują. Wilgoć i zachmurki to odpowiednie warunki na to,
żeby Lepiężnik różowy z rodziny astrowatych wystawił kwiat do oceny. Kwiat z
wielu malutkich kwiatów zbudowany, drobne kwiaty w koszyczki a koszyczki w
grona. Najpierw kwiat potem liście, bo liście jak urosną to się okaże, że w
całej Polsce nie ma większych :)
Z ciekawostek z życia Lepiężnika, w pędzie
kwiatowym praktycznie nie zachodzi proces fotosyntezy, zawiera za mało
chloroplastów. Lepiężnik nie jest towarzyski, wydziela substancje hamujące rozwój
innych roślin.
Mimo potencjału nie jest powszechnie ceniony jako roślina
lecznicza a przecież naprawi i wątrobę i układ oddechowy, wzmocni, uspokoi, wzmoże
apetyt, wypoci, przegoni gorączkę… Zarośla lepiężnikowe kryją sporo tajemnic. Podobno
pod gigantycznymi liśćmi mieszkają różne różności. Różowe kwiaty pokazała też
Miodunka miękko włosa, mieszkanka południowej Polski, z rodziny ogóreczników,
lubi lasy górskie, pewnie dlatego, że kibicuje zimie;) przecież jest
mrozoodporna.
Na pastwisku, póki krów
nie ma, śmiało zakwita kuzyn lepiężnika, Mniszek pospolity. Niby rodzina a tacy
różni na pozór. Popularnie zwany mleczem, ze względu na kolor soku, kojarzony z
króliczym menu i plamami na palcach.
Jeśli się dokładnie przyjrzeć liściom
pępawy to można odkryć, że środkiem biegnie żyła mleczna! Młode liście nadają
się do sałatek, wywar z kwiatów i cukru zwany miodkiem majowym zastępuje miód,
wzmacnia wątrobę i oczyszcza organizm, z korzenia mniszka i łopianu
przygotowuje się orzeźwiający napój zwany na dandelion and burdock. To tam
dalej, wyżej, na wyspach, którymi rządzą Pembroki. Nalewka z korzenia zamiast
viagry! ;)
Zając nam wyskoczył zza miedzy, dogonić zająca nie jest łatwo. Nie
jest łatwo prześcignąć pszczołę w jej pracowitości, zwłaszcza, że dzieci
głodne, zima była długa, szybko nóżki oblepić nektarem i do ula. Śliwa buczała
pracą setek zbieraczek. Kręcąc się między łąkami i pastwiskami Maciejowej,
czasem trafi się na suchy nieużytek, wydaje się, ze nic tylko drapie i czeka na
wybuch Nawłoci ale wystarczy pogłaskać dłonią a niebieskie oczko puszczą
Przetaczniki, trzech braci z jednego rodzaju z rodziny babkowatych.
Kolejno
Przetacznik polny, Przetacznik macierzankowy i Przetacznik perski. Maleńcy,
wytrwali, mało wymagający bracia Przetacznikowie, w których średniowiecze
dopatrywało się twarzy św. Weroniki.
Pierwszy przywędrował do nas za
człowiekiem, drugi był tu już i czekał a trzeci pojawił się w XIX wieku,
wszystko po to, żeby się na jednym ugorze spotkać. Z Przetacznikiem polnym w
parze przywędrował Fiołek polny, to również archeofit. Do życia też niewiele mu
potrzeba, jak nie jednemu, to drugiemu się uda, w końcu każda roślina jest w
stanie wyprodukować kilka tysięcy nasion rocznie. Zwierzęta tych nasion nie
trawią, więc nieświadomie, zjadając je, staja się ogrodnikami. Fiołek polny
rzuca wyzwanie trądzikowi młodzieńczemu, nadciśnieniu, toksynom, jego oręż to
saponiny.
Właściwie trzmiele to pszczoły właściwe, Trzmiel kamiennik i Trzmiel
gajowy w zgodzie objadały się nektarem Mniszka. Trzmiele żyją w gniazdach,
skupione wokół jednej samicy, która jako jedyna jest w stanie przetrwać zimę.
Trzmiele odgrywają ogromna rolę w zapylaniu kwiatów, są ponadto wydajniejsze od
pszczół miodnych i zaczynają pracę w
niższych od pszczół temperaturach.
Jedząc pomidory, ogórki, maliny, bób,
słonecznik, brzoskwinie, gruszki… można sobie pomyśleć o trzmielu, który nam te
pyszności podarował. Gdyby jedząc lub oddychając, przypadkiem złapało się
zatrucie ołowiem, to na pomoc rośnie Bluszczyk kurdybanek z rodziny
jasnotowatych.
Bylina zakwitająca w drugim roku życia. Zwany obłożnikiem ze
względu na właściwości ściągające, odkażające w leczeniu ran. Roślina
miododajna. Bluszczyk w tradycji ludowej posiada moc przeganiania demonów,
warto go mieć przy sobie. To również przyprawa do zup, sera, jaj, sosów,
sałatek.
Z ugoru na sucha łąkę a tam Turzyca wiosenna z rodziny ciborowatych z
żółtą czuprynką kwiatów. Malutka ciekawostka, pospolita a mało znana. Na tej
ciekawostce przysiadła Biedronka siedmiokropka. Mszyce, tarczniki, wełnowce,
czerwce, oto ona, która was zje :) W lesie też Jaremka była, w zasadzie
tranzytem, w biegu do drugiej kąpieli w potoczku. Na starym pieńku delikatna
kolonia Szczawiku zajęczego z rodziny szczawikowatych, obficie występujące w
całym kraju źródło witaminy C, roślina sałatkowa, dodawana do zup i napojów
orzeźwiających, tylko kto o tym jeszcze pamięta ?
Albo, że farbuje tkaniny,
obniża gorączkę, odtruwa z rtęci i arsenu… lub, że kwas mrówkowy z niego? Roślina
miododajna. A jak kogoś dziąsła bolą to może pożuć liście, na pewno nie zaszkodzi.
Po kąpieli, której nie widać, za to widać pierwszą, pora do domu. Dużo się naoglądały
i nawąchały nasze oczy i nosy. Wiosna zachwyca bogactwem, trudno nadążyć z
jednym achem a już drugi och się ciśnie! Skoro już była mowa o witaminie C to Iglica
pospolita z rodziny bodziszkowatych też ją posiada, obok kwasu jabłkowego,
cytrynowego, odrobiny kofeiny i prowitaminy A. A powiedziałbyś chwast i to mało
atrakcyjny. Ktoś ją kiedyś kiedyś przywlókł i od tej pory jest i radzi sobie
sama, bo jest samosiewna, rozsyła-wyrzuca nasiona nawet na metr odległości,
nasionka wkręcają się w ziemię i nowa Iglica ma szansę na kolejny metr. Tak
sobie idzie, idzie i idzie. Z mocą antybakteryjną i antywirusową. My też już
idziemy, na rosół. Wiosna niech sobie deszczu podje i odrobiny słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję