Czasami zazdroszczę
rannym ptaszkom i tym, którzy potrafią zasnąć o 20, bo przecież są tacy, co
świt witają codziennie na spacerach i jest to dla nich zupełnie naturalne.
Wyjście spod ciepłej kołdry o 4 rano, kiedy za oknem ciemno a na dodatek
jeszcze zimno… walka pomiędzy: po co? Lepiej się wyspać a to będzie przygoda, zrób
ten wysiłek.
Wstajemy? Wstałyśmy :) Kawa z zamkniętymi oczami, kilka warstw
ubrań i w drogę. Świata nie widać, ciemno, mgła, jak dobrze, że drogę do
Jakuszyc znamy doskonale.
Stacja orła nakarmiła nas kanapkami, Jaremka i Gabra
spały na tyłach cienkiego. Silnik ciii, dokładnie na granicy Karkonoszy i Izerów,
ciemno, bezludnie, z której strony ryczą ? Z każdej, już się nikomu to
wstawanie nie wydaje niepotrzebne. Okres godowy jeleni w pełni.
Niesamowite
słuchowisko, od którego cierpnie skóra. Na dodatek w górach temperatura spadła
poniżej zera a im zimniej tym ryczą namiętniej. Jelenie ryczą z tęsknoty,
obwieszczają rywalom panowanie nad chmarą, wyzywają na pojedynek, ogłaszają
zwycięstwo.
Nie dość, że ryczą to jeszcze zostawiają ślady zapachowe, bardzo
mocne, wyczuwalne nawet dla ludzkiego nosa. Pachniało nam co chwilkę, bardziej
może jednak śmierdziało, bo na nasz węch to bardzo przypomina starego capa.
Populacja
jeleni w Karkonoszach wynosi szacunkowo ok. 120 osobników, w Nadleśnictwie
Szklarska Poręba naliczono 425 jeleni w
tym byków 126. Jest kogo słuchać.
Wracając do naszej przygody, wybór padł na
Izery, tam kilka byków ryczało bardzo donośnie i całkiem blisko. Spacer po
ciemku, między zamarzniętymi kałużami, wrażenie niesamowite.
Psie nosy zajęte były
tropieniem śladów, nawet Jaremka nie odrywała nosa od ziemi, czyżby dojrzewała
w niej dusza tropowca? Góry Izerskie o poranku, budzone wstającym słońcem mają
niesamowity klimat. Niskie temperatury sprawiły, że można było bezpiecznie
przemierzać parujące torfowiska i zachwycać się kolorami świtu.
Nasza
najbliższa gwiazda rozmalowała nam piękne widoki. Główne źródło energii wielu
znaczeń, bo taki świt ładuje pozytywnie. Podążałyśmy za ryczącym bykiem aż do Kamiennej,
ona nas zatrzymała, jakże piękna o całkiem nowym poranku.
Jaremka nosem
wskazywała, ona sama jedna wie co, może właśnie tego ryczącego wciąż… I już można
mówić Dzień Dobry, oj bardzo dobry, wręcz idealny! Tak tak wiemy, gdzieś tam w
wielkim świecie są wyższe góry, większe rzeki i dorodniejsze jelenie, które
zapewne ryczą donośniej.
My mamy tutaj swój skromny raj i jeszcze wiele do
odkrycia, plus nowe plany na rykowisko. Z myślą, że tak miło rozpoczętego dnia
nie wolno zmarnować poszłyśmy dalej, z typowym planem bez planu, czyli przed
siebie za ryczącymi… bo kto w nocy wstaje, ten ma dużo czasu na przyjemności :)
A góry i las po ciemku wcale nie są straszne.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajny tekst!
OdpowiedzUsuńJa też chciałem się podzielić moimi wrażeniami z rykowiska, którego miałem szczęście doświadczyć w zeszłym roku w okolicach Chatki Górzystów. Dużo jeżdżę na rowerze po Karkonoszach i Izerach i często nocuję w różnych miejscach w takim małym namiociku, który wożę na plecach. Tym razem rozbiłem się na Hali Izerskiej niedaleko Chatki Górzystów. Zaczynało już robić się ciemno i nic nie wskazywało, że przeżyję takie piękne chwile. Ognisko już dogasało i kiedy zrobiło się już naprawdę ciemno, to się zaczęło! Najpierw jeden, gdzieś daleko, potem drugi i kolejny. Wreszcie całe góry jakby ożyły. Było to przejmujące, piękne i nieziemskie. Czułem się wspaniale. Wkrótce włożyłem korki do uszu i poszedłem spać. Obudziłem się koło pierwszej w nocy i za potrzebą wyszedłem z namiotu. I oczom moim ukazał się taki oto widok: księżyc był w pełni więc było zupełnie jasno. Mgła i dym z mojego ogniska rozpościerały się we wszystkich zagłębieniach terenu i dolinie rzeki Izery. Ryczenie w ogóle nie ustało, a wręcz przybrało na sile i wtedy zobaczyłem…………jakieś 50 m ode mnie pięknego, dorodnego z wielkim porożem ryczącego jelenia! Atmosfera była jak nie z tego świata. Ten księżyc, mgła i ten ryczący byk wprawiły mnie w iście bajkowy nastrój. Po jakimś czasie jeleń zobaczył mnie w świetle księżyca i majestatycznie, bez żadnej paniki, rycząc, odszedł spokojnie w stronę lasu. Do dzisiaj przechodzą mnie ciarki jak sobie to przypomnę. W tym roku również zamierzam udać się w tym okresie, w Izery żeby znowu doświadczyć takich przeżyć. Pozdrawiam.