Karpacz w ostatni
weekend odwiedzili wyjątkowi goście. Niektórzy wyjątkowi, bo w garniturach i z
prawem wyboru jednego z dwóch.
Ci zamknęli się w luksusach i podobno ważne toczyli
debaty. Owi goście czuli się tak ważni, że nie można było do nich się zbliżać,
nam to by się nawet nie chciało tracić na to chwili.
My czekaliśmy na naprawdę
ważnych gości. Rodzinny zjazd bez partyjnego zesztywnienia i udawanej sympatii.
5 przewodniczących w towarzystwie 4 premierów albo odwrotnie?
Pierwsze
spotkanie Jaremki z dorosłą już córką Pippą, zwaną Pixelem oraz półsiostrą
Melą. Trzy odcienie rudości na żółtym szlaku a do kompletu Gabra i Odi. Pippa
odziedziczyła po mamie nie tylko dysplazję ale jeszcze miłość to patyków,
radosny temperament i zapał w gonitwach, oprócz tego chyba polubi też popijanie
w górskich strumieni.
Mela momentami jest uderzająco podobna do siostry, w
szczenięctwie była niemal jak kopia Jaremki na dodatek pięknie pozuje do zdjęć.
Obie Wrocławianki wytrwale uczyły się wspinaczki po kamienistym szlaku pokrytym
dywanem liści, każda trenowała własny styl. Było sporo obwąchiwania,
poburkiwania, mała nieistotna kłótnia i mnóstwo beztroskiej, niepohamowanej
zabawy.
Na łące każdy pokazał swoje możliwości. Pixelek jest bardzo szybka i
zwinna, Mela trochę chciała a trochę była onieśmielona, Gabra z Odim zabawiali
gości jak mogli a MajLo lekko zdezorientowana nie mogła zdecydować za którą
krewniaczką gonić.
Tylu cardiganów ta łąka jeszcze pewnie nie gościła. Pan
Baranek zalecał się do jaremkowej córki, Gabra wciągała ją w patyczkowanie, bo
to przecież jest świetna po mamie suka! :)
To był bardzo przyjemny, poranny
spacer rodzinny z przyjaciółmi, na dodatek nikt nikogo nie pożarł ani nawet nie
próbował. Istniała taka możliwość, bo spotkały się trzy podobne charaktery,
wcale nie anielskie. Jak widać to jednak prawdziwe damy, na początek
postanowiły się nie rzucać sobie do gardeł, tylko poznać bliżej we wspólnej
zabawie. Czarujące a wkoło biegali Wiercipupka i Baranek. Tak spontanicznie,
zbiorowo – hurtem wbiegliśmy w czas zimowy. Kończąc, nie towarzyszyli nam
natrętni dziennikarze, las kamer i mikrofonów, atak fleszy, nie trafiliśmy na
żaden pasek ani do wiadomości, chociaż to było wydarzenie naszego dnia. Z ulgą uniknęliśmy
popularności ;)
Kończąc jeszcze raz, dziękujemy za zaproszenie na rozpoczęcie
dnia w świetnym towarzystwie i z chęcią oferujemy się na niezliczone powtórki.
W Karpaczu i nie tylko, można się przecież wyspać do syta i wyczyścić głowę z
wielkomiejskich supełków. A skoro to był spacer rodzinny to pozdrawiamy rodzinę
za oceanem :) Europa już czeka !
OdpowiedzUsuńPrawdziwa sfora na spacerze :)
I widzisz, Jaremko, gdzie się pojawiasz, tam siejesz wiatr.
OdpowiedzUsuńW Karpaczu w hotelu Mercure w ostatni weekend diabeł zakręcił ogonem i mamy teraz niezły pasztet...
I jak się znowu ten PIS pręży.
Pani mówi, że to 'skaranie boskie'.
I co terz bedzie?
pozdr
Kora Małopocztańska
ach zbierać będziemy burze, oby śnieżne ! dziś się prężą a jutro znów zrobią internacjonalną konfę i kompromitacja :) to już nawet nie jest śmieszne, właściwie to jest bardziej śmieszne, że już nie jest śmieszne ;) pozdrawiamy !
Usuń