Zaczęło się od
wrednej baby w autobusie i szturchnięcia, którego nie było, potem przytrafiło
się wdepnięcie
w drużynie i tak właśnie nasza wyprawa nabrała indywidualnego
wyrazu. Kasztankowa ostatecznie, chociaż
po drodze bywało różnie. Jednak kasztanowa była najbardziej. Jagniątków zubożał
o jedną sarnią polanę, wzbogaca się o mieszkańców.
Będzie nam brakować tego
kawałka trawy z sarnami i skałką. Zostały jeszcze ze dwie :) W lesie straszy
podlotami, Rudzik zwyczajny ćwiczy loty i wrzaski, wrzasko-syki.
Raszka jest
gniazdownikiem, maleństwa opuszczają gniazdo po około 2 tygodniach od wyklucia
i zaczynają walkę z grawitacją. Gniazda rudzików wcale nie znajdują się wyłącznie
na drzewach w dziuplach, najczęściej są schowane w mchu, pod korzeniami, w
trawie.
Gdyby nie pewien plan… zabawne
ptaszynki można obserwować bez końca. Czarnym szlakiem przez Trzy Jawory w
towarzystwie szlaku niebieskiego nasz kwartet wytrwałe wspinał się pod Łabski
Szczyt.
Obowiązkowa kąpiel w Szklarce, głównie dla zdrowia i urody, bo Szklarka
według legend była urodziwa, zapewne i zdrowa była, istny ideał, zauroczyła
nawet Ducha Gór i sarenkę. Nie ma co spodziewać się szczęścia po kąpieli w
Szklarce, to dziewczątko szczęścia nie miało, smok był niegodziwy a Duch Gór za
wolny i niecelny.
Nie dla wszystkich to była wolna sobota. Koń zrywkowy ściągał
pnie z Moren, stromizn i błocisk. My szlakiem orzeszkowym, wyłożonym
granitowymi głazami, pod górę, z grzybami, w tempie zbieraczy. Z przerwą dla
tropicielki Gabry, bo się jej aż palił… nos ;)
Potem był ten najbardziej
zaczarowany kawałek karkonoskiego lasu, tam, gdzie światło jest wyjątkowe i
cisza, która daje spokój, zaledwie kilka kroków innego świata, nie da się nie
zauważyć. Zaraz za magią rozpościera się widok na schronisko Pod Łabskim
Szczytem, Śnieżne Kotły i Szklarską Porębę.
Pachnie jeleniami, tu sobie lubią
poryczeć. Pąpiru badała i dokumentowała florię korkontoi. W schronisku tłum,
hałas, gorąc, drogo. Mimo to miło, zwłaszcza na łące z widokami. Turyści bywają
przeróżni, znajomi i nieznajomi, zadowoleni i marudni, uśmiechnięci i na
odwrót. Niektórzy się po trawie turlają i mają głupawkę, takich omijamy
najszerszym łukiem ;)
Łatwo wyznaczyć północ spod Łabskiego Szczytu, wystarczy
wyciągnąć palec wskazujący do Borówczanych Skał, tam właśnie jest północ,
Bałtyk w tamtą stronę! Na Batorym pewnie by właśnie tyfon wzywał na obiad. U
nas na obiad Izerskie, tradycyjnie zaczęłyśmy od zupy. I tu przerwa na
degustację, Jaremka w trybie czuwająco-podsypiającym, w każdej chwili gotowa
włączyć sygnał alarmowy, Gabra w drgawkach z emocji, że czas marnujemy a tam w
lesie zwierzyna ! No to trzeba było zakończyć głupawkę i turlanie po trawie…
Cała naprzód. Kierunek północno-wschodni. Szlak w związku z tym będzie
czerwony. Rumiany, kasztankowy…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję