Budziki w Lubiechowej zagrały apel DO LASU ! Rześki poranek, szybkie śniadanie, kawa i powoli smok zapełniał się wycieczkowiczami. Pierwsza miejsce zajęła BarBasia, za nią Jaremka i Boguś. Gabra została wniesiona i ulokowała się na kolanach, sen niedokończony miała przecież. Rodzina Pąpiru w lokalnym komplecie i goście. W sumie 5 ludzi, 4 psy. Kierunek Tarchalice, czyli zaraz za Lubiążem. Cel - konkurs tropowców, gwiazda i nasz zawodnik - Boguś. Dobrze, że lokalne, wiejskie sklepy z mlekiem otwierają o świcie, bo pragnienie w narodzie wielkie. Okoliczni informatorzy wskazali nam drogę, trochę kluczyliśmy leśnymi drogami. Na miejsce dotarliśmy wesoło i niespodziewanie szybko. Piękny park Krajobrazowy Doliny Jezierzycy i gościnne Centrum Edukacji Leśnej w Tarchalicach, doskonałe miejsce na spędzenie soboty. Na powitanie Krocionóg serwował pyszną kawę. Przedstawiciel rodziny wijów uwijał się i zachwycał, stalowy stawonóg pilnował stołu i plecaków. Na konkursie zjawiły się przepiękne psy. Labrador retriever ryjówka, z zapałem błocił nos i bawił publiczność uśmiechem niepowtarzalnym. Zjawiskowy Jamnik w rozmiarze standard, co za pies, nawet sceptycznie nastawieni d tej rasy podziwiali jego grację i elegancję. Przyjechali też nasi działkowi sąsiedzi czyli Mali gończy gaskońscy, trudno było zdecydować, który bardziej urodziwy. A jak pięknie śpiewały. Poezja dla myśliwskiego ucha. Stawili się też przedstawiciele ras polskich, Gończy polski i Ogar polski. Piękno ogara w lesie, na tropie, tego się nie da uchwycić na wystawach. W oczekiwaniu na wejście Bogusia na swoją ścieżkę nr 8 Jaremka urozmaicała sobie gonitwą po leśnych ścieżkach, zaczepianiem innych i pomrukiwaniem na Basię. Basia nie pozostawała dłużna. Gabruśka poznawała świat kynologii myśliwskiej, wszystko ją interesowała, z każdym chciała zamienić choć jedno słówko... Niektórzy odpoczywali przed pracą ucinając sobie drzemkę po długiej walce z opadającą powieką. Nasze kciuki zaciskały się kolejno za zaprzyjaźnionymi Golden retrieverami z Wrocławia. Tosca i Homer pokazały klasę na tropie, zdobyły komplet punktów, co na to niedowiarkowie? :) Okazało się, że to nie tylko psy wysokiej klasy wystawowej ale również wspaniali myśliwi. Wreszcie na swoją ścieżkę doczekał się i Boguś. Nasz zawodnik nie w ciemię bity miał swój chytry plan przejścia nie tylko swojego ale i sąsiedniego tropu. Przecież był tuż tuż :) Bogo to sprawdzony praktyk, wie, że dzik potrafi kluczyć a nie tak sobie iść przed siebie jak po sznurku. Ostatecznie zlitował się i swojego dzika odnalazł :) A widać było, że jeszcze by sobie po tropach pochodził... czekając aż wszystkie psy udowodnią, że nos mają nie od parady zajadaliśmy się przepyszną grochówką. Jaremka aż mlaskała pożerając kiełbaskę, z resztą nie tylko ona. Pobuszowaliśmy po lesie, odkryliśmy, że grzybów nie ma, za to są Borówki brusznice, niektóre owocowały a były też takie, które postanowiły zakwitnąć na jesień. W zasadzie to popołudnie mogło trwać i trwać, pogoda łaskawa, las ogromny, towarzystwo wesołe... Tylko, że konkurs trzeba było zakończyć, ogłosić wyniki, wręczyć nagrody, oklaskiwać zwycięzców. Boguś zajął 6 miejsce na 14 uczestników, do domu wracał z dyplomem 1 stopnia. Plan wykonał :) Wieczorem było co świętować, przyszli goście, z lodówki wyskoczyła karkówka i kiełbaski. Lubiechowa świętowała sukces Bogusia i pożegnanie wakacji. Kto by przewidział, że tej nocy nie tylko wakacje się skończyły.
ciekawe wydarzenie :)
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się zdanie "Piękno ogara w lesie, na tropie, tego się nie da uchwycić na wystawach." - święta prawda
A mnie zmartwiło to zdanie:
OdpowiedzUsuń'Kto by przewidział, że tej nocy nie tylko wakacje się skończyły'
Jaremko, Asiu, co się stało potem. Dlaczego takie smutne zakończenia tej pięknej relacji
Kora z Gośką
no coś tam się jeszcze skończyło ale to opowieść na spacer, najlepiej długi :) Jak goście ? Zachwyceni ? Czujecie już jesień dziewczyny ?
UsuńAsia z Jaremką
Tak, niestety już czujemy jesień...
UsuńGoście byli trochę upierdliwi, narzekali na pogodę... Zupełnie jak w Kopenhadze. Ale już są 'weggegangen', w Warszawie... W każdym razie Kora podbiła serce 'uncle Benta', emerytowanego policaja z Kopenhagi, który ją ciągle giglał po brzuszku...
Chętnie umówimy się na jakiś spacerek. Ale dokąd?
A od 13.09 będziemy zupełnie wyzwolonymi dziewczynami, ponieważ Pan Janek jedzie na Słowację i potem do Zakopca przypomnieć sobie młodość. Po co, doprawdy nie wiemy ...
Przecież tu jest tyle śliczności na miejscu...
A Pani mi mówi,że Zakopiec to ohyda i bezguście
Odezwiemy się, jak tylko Janek(mąż Pani0 wujedyie
Kora i Goska Malopocztanskie)
Trzymajcie sie,dziewczyny...