Jadąc krzesełkiem w
tą i w tamtą, czyli opowiadanie dla Eli. Tak, to była niedziela, zaznaczona
czerwoną datą w kalendarzu, potwierdzona wytrwałymi oszczekiwaniami idących na
cotygodniowe modlitwy mieszkańców Lubiechowej. Jajecznica też była niedzielna.
Pogoda w typie telewizyjnym, mgliście z mżawką, można by nawet napisać, że było
nieprzyjemnie. Ten fakt został całkowicie zignorowany przez naturalnie
entuzjastyczną grupę wycieczkową. Cel Okole. Akcja się właśnie zawiązuje, w
polach i łąkach nabiera tempa gonitwa trzech lekko niezrównoważonych koleżanek.
Aleją do osiołka, którego wciąż nie ma i zwrot, bo sarny się nie spodziewały,
że w taką pogodę ktoś będzie tędy przechodził. Gabra wystrzeliła, reszta nie. Następnie
miejsce akcji przenosi się do lasu. Mała dygresja: lasy Gór Kaczawskich są
wyjątkowo malownicze :)
Nawet jak chmura ociera się o czubki świerków i buków,
nawet kiedy nie widać Gackowej ani Radostki, ba nie widać ani tego co przed
nami… Ta chmura skutecznie ukryła naszą najbliższą przyszłość. Zupełnie
pochłonęła zająca, który nagle wyskoczył z lasu…
Nosy węszyły, nosy oczu nie
potrzebują. Opowiadanie toczy się dalej, szlakami z zakazem wstępu na choinkę,
nie zbliżać się, nie dotykać, w ogóle nie być tu! Na szczęście psów ten znak
nie dotyczył :)
Tym bardziej suk! Uwaga, uwaga, uwaga, tamburyny, piszczałki,
dzwoni, werble – pierwszy punkt kulminacyjny - Okole zdobyte! O zaskoczenie,
nikogo tam nie zastałyśmy, nawet widoki się nie pojawiły. Nic to, trudno, komu
grała melodia, ta po skałkach poskakała, ta Basia dzielna. Jaremka też sobie
nie żałowała.
Gabra machnęła na to ogonem, tą jak zwykle rządził nos. Opowiadanie
toczy się dalej, zmierza teraz w dół trasą w typie naganka w scenografii jeżyn
i gęstej świerczyny po ścince. Wszystkie przeżyły, test zaliczony z wynikiem:
nadają się. Otworzył się przed nam obszerny las bogaty w wybory, tędy, owędy,
tamtędy…
Gabra pognała, wszyscy czekali i właśnie w tej chwili niespodziewany
drugi punkt kulminacyjny. To było tak: Pąpiru mówi, nie umiem gwizdać, czy
jakoś tak, bo pamięć zawodna, więc gwiżdżę ja, na palcach i zaczyna padać
śnieg! A gdyby wcześniej ta zależność była znana, to bym gwizdała od września
od rana! Tak się zaczęła zima w masywie Okola.
Pierwszy śnieg tak doskonale
poprawia nastrój. Taka piękna nowina do zaniesienia Witoldowi i Buddy też
usłyszał, że zima jednak w tym roku przyszła. W niedzielę. Tak, to była
niedziela, zaznaczona czerwoną datą w kalendarzu, potwierdzona wytrwałymi
oszczekiwaniami idących na cotygodniowe modlitwy mieszkańców Lubiechowej.
Jajecznica też była niedzielna. I nawet śnieg spadł Elu.
OdpowiedzUsuńA jak tam jest różnica w wysokości ?, szkoda że pogoda nie pozwoliła pokazać fajnych widoków...
Pozdrowionka :)
Lubiechowa w centrum to jakieś 300 m npm a Okole to 718 m npm, widoki z Okola są zwykle przepiękne na kotlinę, Karkonosze i Rudawy no i południową część Gór Kaczawskich, warto zerknąć :) pozdrawiam serdecznie, jaka pogoda na Mazowszu ?
OdpowiedzUsuń