niedziela, 29 czerwca 2014

Międzynarodowa Wystawa w Szczecinie




Niemal 400 kilometrów i pobudka po 4 rano, żeby tradycyjnie odwiedzić Szczecin 
i Międzynarodową Wystawę Psów Rasowych. Dzień wstawał na naszych oczach. Głupawka o brzasku i kawa na stacji benzynowej, dobry dzień gwarantowany przez płoszczynkową wypłoszkową Lavandulę i Pąpiru. Podróż z zaginaniem czasu i przestrzeni, grzecznie rzecz ujmując przepędziła Anna przez kawał Polski. 
Dziwnie zawsze docieramy na Arkonię nową trasą przez Szczecin, ile jeszcze to miasto ma możliwości… Tym razem udało nam się, dzięki urokowi Anny, dostać miejsce na parkingu VIPów, nas to wcale nie dziwi :) Obóz rozbity, Jaremka na furcie, reszta może czuć się bezpiecznie. 
Buddy spędzał czas w towarzystwie kaloszy, Gabra nawiązywała znajomości. Zaprzyjaźniła się z samym generałem z amerykańskiej Montany. Miło było spotkać Krysię z Zamarry i bandę z Fioletowej Magii. Z ringów schodzili nasi reprezentanci z ocenami doskonałymi. 
Sędzia oceniający foksteriery był baaardzo dociekliwy, zaglądał i sprawdzał wszystko. Dosłownie wszystko! :) Do domu zabraliśmy smakołyki z Wielkopolski, polskie karmy Z Doliny Noteci. Bardzo dziękujemy miłym panom za podarunki, smakowały i kotu Zuljanowi, Gabra z Jaremką wylizały miski do czysta, na śniadanie serwowana była dziczyzna. 
Powrót ze Szczecina był równie błyskawiczny z małą przerwą na pewnej stacji, która pękała w szwach, bo zaczęły się wakacje. Był też rzut oka na najstarszy zawód świata, bardzo przychylny psom, jak się okazało. 
Potwierdzamy, że przyjaciel wie, co to śmiech do łez. „Gdzie jesteśmy, no tu ;)” Szamanto i Szabrino. Dziękujemy wariatki :)

  

czwartek, 26 czerwca 2014

Dzierzba gąsiorek i Pokląskwa



Jak pisał Włodzimierz Puchalski w książce Ptaki naszych pól, łąk i wód 
„Myślę, że wśród dwunożnych rozumnych istot naszej Ziemi nie spotkamy nikogo, kto by nie wiedział, co to są ptaki, i nikogo, kto by nie miał sposobności z bliska ich oglądać. 
Jednakże sporo zapewne jest ludzi, którzy obojętnie na nie patrzą i nie spostrzegają piękna ich kształtów, gracji ruchów, rozmaitości barw, nie zastanawiają się nad ich cudowną właściwością latania, nie zdają sobie sprawy z ich roli w przyrodzie, a także w naszym życiu. 
Nie widzą, w jakim stopniu ożywiają one nasze otoczenie i jak bardzo ubogi i smutny byłby świat bez tych barwnych, rozśpiewanych klejnotów naszej przyrody. Wszędzie, gdzie żyje człowiek są także ptaki. […] Z przyrodniczego punktu widzenia nie ma ptaków niepożytecznych, szkodliwych, które można zniszczyć i wykreślić z listy istniejących gatunków.” 
 Dzierzba gąsiorek i Pokląskwa to ptaki wędrowne, nie tylko cieszą oko ale również wyjadają co potrzeba. 
„W przyrodzie jest wiele interesujących zjawisk  […] zwłaszcza dla umiejącego patrzeć miłośnika przyrody. 
Ptaki są jednak chyba jednym z najciekawszych obiektów naszej przyrody; uważam je za najbardziej pociągające i frapujące spośród wszystkich otaczających nas zwierząt” Obiektyw Kani był bardzo frapujący dla Pokląskwy. Ciekawe co ten ptak by napisał o człowieku. Jaremka cierpliwie towarzyszyła brodzeniu w mokrej, wysokiej trawie. Idealny partner nowej pasji. Dziękujemy Damianowi z PRZYRODNICZE OBSERWACJE za ornitologiczną pomoc.

środa, 25 czerwca 2014

Tajemnice niebieskiego szlaku



Na początku wszystko nam dopisywało, humory, drożdżówki i ocean czasu dnia wolnego. Janowice Wielkie raz dwa minęły za nami, widoki na ukochane garby, przywitanie przed wejściem na szlak i nawet ten szlak na Różankę, 
mimo, że stromy nie zniechęcił… Raźnie, miło, omawiając smaki makaronu dotarliśmy na polanę makaronową. Tutaj wciąż wszystko było w porządku i zgodnie z planem. Przed nami Dudziarz i wojcieszowskie wapienniki, nad nami chmury, na które nikt nie zwrócił uwagi, chmury jak chmury… 
stalowe, no takie jakieś … nabrzmiałe. Przez Radomierz i łąki pastwiska szlakiem niebieskim. Jeszcze nam się ten szlak wydawał tylko lekko kapryśny, bo zgubił się, potem odnalazł w lesie. 
Lasy Gór Kaczawskich są przepięknie. Na pierwszej poważnej kamiennej krzyżówce radośnie machała MajLo, że tak nam się dobrze wszystko układa. Potem zaczęło padać, minęliśmy Baraniec, Skopiec, strugi deszczu, 
potem znów Baraniec, szlak niebieski zrobił nas na szaro… Zazdrościć można Jaremce, że ma podszerstek i nie ma wody w butach. W Komarnie przyszła myśl, że gorzej być nie może… i zaczęło mocniej padać. Przemoczeni, zmęczeni i zmarznięci jakoś doszliśmy do Maciejowej. Na dziś dość mamy TIRów i poboczy. To była przygoda. Niebieskiemu nie odpuścimy!

sobota, 21 czerwca 2014

Na przedleciu




To już na pewno mamy przedlecie. Dni chociaż długie, wcale się nie dłużą, wręcz na odwrót. 
Można aż trzy razy iść w pola i za każdym spacerem jest inaczej. Prosty z cudów natury, nigdy tak samo. Wałęsanie okołopołudniowe to czas motyli. Wyraźnie prowadził nas Rusałka pokrzywnik, bawił się w berka. 
Motyl z rodziny rusałkowatych, zimujący w jaskiniach, na strychach… w ciągu roku jest w stanie wydać kolejne trzy pokolenia, żeby świat upiększyć ceglastymi skrzydełkami. Masowe występowanie ułatwia mu wszędobylska Pokrzywa zwyczajna. Tam gdzie ona, tam i on. 
Pospolicie ostatnio występują w całej okolicy pola zbożowe, widać rolnictwo i uprawa zaczyna wracać do łask lub znów się opłaca. Pszenica, jęczmień, kukurydza, trochę owsa i rzepak jary, który goni swoich ozimych braci, którzy już dojrzewają. 
Zielono żółty świat pięknie się komponuje z ciemną ścianą lasu i Jaremką. Ktoś w pszenicy spacerował, może czarny zwierz, bo MajLo nie popędziła sprawdzać. O tym, że lato stoi na progu ogłosiła Macierzanka piaskowa, cząberek, tymianek wąskolistny zaczyna pachnieć rozgrzana słońcem, wystarczy rozetrzeć listek i przyjemny zapach zostaje na dłużej. 
Macierzankowy był brzuch Jaremki, bo nie ma to jak poleżeć na ciepłym, aromatycznym dywaniku. W takim zamaskowaniu łatwiej polować na nornice. Świerkowe szyszki opalają się w czerwcowym słońcu i dojrzewają zmieniając kolor z zielonego na purpurowy, 
kwitnie Bez czarny, w zasadzie kwitnie od jakiegoś czasu, zatem ostatni gwizdek na syrop na przeziębienie.  Polne drogi złocą kwiaty Lucerny nerkowatej z rodziny motylkowych, podobna jest do Koniczyny różnoogonkowej i Koniczyny złocistożółtej. 
Trzeba się przyjrzeć liściom, Lucerna ma je równej długości, szersze i delikatnie wcięte, pod spodem troszkę owłosione, kwiaty zebrane w mniejsze kuliste kwiatostany. Lucerna jest rośliną pastewną, pospolicie występującą. 
Po sąsiedzku fioletowa Wyka ptasia z rodziny bobowatych, lekko trująca, nie służy zwłaszcza koniom. Zapylana przez trzmiele, które zawieszając się na kwiatku swym ciężarem powodują, ze wysuwa się słupek. Pyłek ze słupka przykleja się do brzuszka owada i wędruje tak do następnego kwiatu. Tak wygląda zapylenie krzyżowe. 
Wreszcie udało nam się podejść Zająca, zwykle zdecydowanie szybciej zauważał, że na niego patrzymy i znikał w podskokach. Tym razem wiatr nam pomógł i pora dnia, pewnie się najadł i miał mniej czujną sjestę ;) Przepiękny jest ten nasz Szarak, nie mieszka tu sam, na pewno ma co najmniej dwójkę pobratymców, może to jedna rodzina. Jaremka z radości wytarzała się i do zapachu macierzankowego dołączył mniej miły smrodek. Nos zatkać! Na koniec było leżakowanie na tundrze pod smyczowym lasem i drugie śniadanie poziomkowe. Mniam słodkie i aromatyczne. 
Tego smaku nigdy mało. Poziomki dobrze się schowały, zdradził je słodki zapach. Wypatrzony został przepiękny Kosaciec syberyjski, który polubił Dolny Śląsk i występuje tu licznie, chociaż w rozproszeniu. Najobficiej występuje w ogródkach, jednak dzikie okazy cieszą najbardziej. Objęty jest ścisłą ochroną gatunkową, umieszczony na Czerwonej liście roślin i grzybów Polski jako narażony na wyginięcie. Tak właśnie wygląda teraz nasza okolica.