My się pytać nie
musimy, gdzie są wszyscy przyjaciele, nasi przyjaciele, których może jest
niewiele ale są :)
Gościnny dom Pąpiru przy Kościelnej, psów więcej niż ludzi.
Łóżka
się podobno pod Wilczarzami uginały.
My w sen zapadałyśmy w pokoju Heńka, Gabra
się kokosiła w nogach, Boguś zaglądał i przysypiał na głowie zaraz po tym jak
nosem w nos zajrzał i jęzorkiem obwieścił wizytację…
MajLo każdego gościa
witała przemiłym warczeniem… typowa noc.
Zamiast budzika trójca przenajwielka
Wilczarzowa, Meska, Naniulek i dziecię Quilan, skuteczna pobudka, radujmy się
razem :)
Śniadanie i w pola, łąki, do sadku na czereśnie, bo Marysia mówi, że
dobre na stawy, Szpaki muszą mieć bardzo zdrowe stawy, Szpaki i szabrownicy.
Psy
ginęły w jęczmieniu, no na pierwszy rzut oka to jęczmień… zboże dojrzeje to się
dowiemy, jeśli to jęczmień to przyszło nam obcować z piątym, co do wielkości
upraw, zbożem na świecie.
Dla
koneserów, tak właśnie wygląda początek szkockiej i irlandzkiej whisky. Spacer
się toczył, tarniny zadziczone, Gabra w podskokach.
Naniulek wpadł z wizytą do stawu, bez intencji zaskoczył Bogusia
maską z szuwarów, ach nie zauważył, że się tak zabawnie udekorował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję