piątek, 20 stycznia 2012
W 66. urodziny Davida Lyncha
W świeżutkim śniegu nie tylko głowa jest do wycierania, powycierać pysznie całe ciało przystało. I wiało i sypało, że nie spotkałyśmy żadnej z sześciu postaci, którym robi się niedobrze ani żadnej babci na zagubionej w śniegu sarniej autostradzie. Światło zmroku zamieniło tło w niebieski aksamit i zniknęła dzikość serca na widok saren. Zimno jest, stadami wychodzą na pola, żeby się pożywić. Dać im spokój? Dać. Przecież to nie króliki :) Na antenie radia Imperium śródlądowego podają, że w miasteczku bliźniaczych szczytów oczekują naszej wizyty. Pomylili się, to nie miasteczko, to niemy kraj, gdzie rządy sprawuje królowa EIB i nawet człowiek słoń nie byłby tam gwiazdą salonów. Czemu nas tam ciągnie? Może to nie Arrakis bogata w złoża melanżu i nie zatańczy tam dla nas czarnowłosa piękność... a w nosie to mamy, bo tam jest coś, co choć całkiem naturalne ma znaczenie surrealne :) Rudawy Jeremickie :) Tam miała początek prosta historia Jaremkowej miłości do podróży. Takich miejsc nie ma nawet w Górach Santa Monica. A i sto lat panie reżyserze ! :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję