Trzy dzierlatki
wariatki na wiosennym spacerze w Lubiechowej. A jak wiosna to baterie naładowane
nową energią na zabawy, wywrotki, gonitwy i sprzeczki. Gejzer radości na 12
łapach.
Sucze tornado niszczycielskie, ściółka leśna fruwała, bez krzty litości
dla kwitnących obficie nad Kamionką Przylaszczek pospolitych z rodziny
jaskrowatych.
Przylaszczka objęta jest w Polsce ochroną gatunkową, no ale
wytłumaczyć to wariatkom? Jak? ;) Roślina trująca, spożyta w dużej ilości może
uszkodzić nerki, błony śluzowe jamy ustnej, żołądka i jelit, spowodować
omdlenia, biegunki, drgawki… trudno się Przylaszczką delektować, bo w smaku
jest gorzka i piekąca.
To dlatego, że zawiera protoanemoninę. Jedynie sarny są
smakoszami tej rośliny, pewne tajemnicze mikroorganizmy ich przewodu
pokarmowego neutralizują toksyny. Zwana trojankiem, wątrobnikiem – ze względu
na kształt liści, wietrznicą.
Trudno z Przylaszką sąsiadować, bo zjada dużo
wartości odżywczych. Kiedyś zastępowała herbatę, leczona nią żółtaczkę, kaszel,
gorączkę, bóle głowy, choroby skóry.
Naznaczona przez stwórcę wątrobianym
kształtem liści była naturalnie podejrzewana o lecznicze właściwości w
schorzeniach tego organu. Herbatkę z liści pito przy kamicy nerkowej… Najbezpieczniej
dla zdrowia jest nosić ją w woreczku,
zawsze przy sobie, żeby zapewnić sobie miłość mężczyzny.
Która wierzy, to my
wiemy, gdzie rośnie ;) Szwedzki symbol demokratów. Obok Przylaszczki nieśmiało
zakwita Miodunka miękkowłosa z rodziny ogórecznikowatych. Bezpieczna, bo ani
taka znów efektowna a na dodatek rzadko wykorzystywana w medycynie naturalnej.
Stosowana w chorobach górnych dróg oddechowych, płuc, przy chrypce i kaszlu.
Kamionkowy las zakwita na niebiesko początkiem wiosny a i Czosnek niedźwiedzi
wychodzi spod liści. Mniam mniam :) A czemu w sadku Wituś się nudzi? To już się
nie nudzi, Jaremka z Gabrą Witusia pięknie rozbujały a przy okazji ubłociły się
po nosy. A jakie zadowolone i jaki Wituś rozbrykany, jak źrebak. Potem był
spacer z FrankenRudym. Wietrzenie poszarpanej skóry.
Nasz Rudek biedny powoli
wraca do zdrowia, chociaż jeszcze go czeka to i owo. Panowie z lecznicy Ostoja
i Pąpiru już o to zadbają, żeby jeszcze tego lata poganiał z wielbicielką Gabrą
i fanką Jaremką. Na koniec prace stajenne. Jaremka oswajała się z zadnią stroną
Witusia, oceniała, kto się bardziej ubabrał w błocie. Wreszcie łaskawie uznała,
że nie trzeba szczekać za każdym razem, kiedy koń się w stajni poruszy. Nigdy
nie jest za późno na naukę. Zawsze jest czas, żeby zmądrzeć, nawet po
sterylizacji ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję