Próby pracy wyżłów i psów
małych ras myśliwskich w Pawłowicach Wielkich.
Pierwszy prawdziwy dzień wiosny,
słoneczny, można by powiedzieć, że gorący jak na ostatnie dni. W gościnie w
kole łowieckim Bażant. Kilkanaście psów myśliwskich, sędziowie, myśliwi i jeden
pastuszek. Na konkursach tego typu się
nie znamy nic a nic.
Najpierw próba posłuszeństwa i próba strzału, to trochę
już znamy z tropowców i dzikarzy. Potem próba wodna. Na nasze laickie oczy
test, czy pies potrafi pływać, sam albo z właścicielem.
Wystarczy 5 metrów i
próba zaliczona. Coś nam się wydaje, że Jaremka taką próbę bez trudu by
zaliczyła. Jedyny problem, nie wolno rzucać aportów pływających. Zmaganiom,
desperacji, poświęceniu ze strony właścicieli oraz radosnym wybrykom psów
przyglądała się z nieba para Łabędzi niemych. Zwiastuny godziny 11. Próba w
wodzie zaliczona.
Pora na próby w suchym polu, spacerkiem na drugą stronę ulicy
i, no właśnie i… to już wyłącznie do oceny koneserów pracy legawców. Kluczowa
jest stójka. Tyle wiemy i tyle rozumiemy. Gdyby ktoś przypadkiem przechodził
brzegiem łąki, pewnie by myślał, że psy są na spacerze i beztrosko biegają od
lewej do prawej albo od prawej do lewej, następnie stają i są odwoływane do
przewodnika.
Wracają albo wpadają w zarośla i robią zamieszanie. Na szczęście
sędziowie znają się na swojej pracy i widzą, komu idzie dobrze a komu jeszcze
lepiej. Ostatni na łąkę wbiegł Płochacz niemiecki, jego zadaniem było wywęszyć
bażanta schowanego w trawie i zmusić go do lotu.
Bażant odleciał. Próba
zaliczona. Tylko jak tu spokojnie skupić się na rodzinnych sprawach, kiedy nad
głowami Ropuch zwyczajnych skaczą psy różnej maści, ludzie depczą, a tu spokój
i skupienie potrzebne. Nic tylko Ropuszka z Ropuszkiem na plecach płazim kłusem
zmykała do rzeczki.
Niepotrzebnie, bo próby zakończone, wszyscy wrócili do
siedziby koła na ogłoszenie wyników i piknik. Kiełbaski, ognisko, pyszna zupa
gulaszowa, słońce, doskonałe towarzystwo. Idealne popołudnie. Kto wygrał ? Otóż
każdy :) Nasze serca podbiła Wyżlica niemiecka szorstkowłosa, która
bezceremonialnie, wręcz bezczelnie a jednak uroczo przyszła na pieszczoty. Zasłużone,
bo zdobyła najwięcej punktów? Być może była druga ?
Dla nas pierwsza :) Ludzie
jedli, ludzie rozmawiali, ludzie pili to i owo a Jaremka pilnowała, żeby żaden
intruz nie zakłócał miłej atmosfery.
Wyjątkowo na tą niedzielną, świąteczną
okoliczność postanowiła być bardzo towarzyska i oswojona z każdym. Nasze
pierwsze próby pracy wyżłów i psów małych ras myśliwskich zaliczone. Jaka z
tego dla nas nauka?
Umiejętność pływania i biegania zygzakiem plus stójka to
klucz do sukcesu każdego legawca, jeśli sercem nam bliżej do płochacza, to
trzeba umieć ptaka zmusić do lotu. Jaremka z natury bliższa Wachtelhundowi,
tylko przepisy zabraniają jej zmierzyć się z tym oficjalnie. Wypłasza zatem
nieoficjalnie, amatorsko i przy okazji bez zbierania punktów. Na przykład
przepiórki i kuropatwy… Na przykład w poniedziałek. Aaaa i pięknie grali, sygnały, których nie rozumiemy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję