wtorek, 16 kwietnia 2013

Próby pracy wyżłów i psów małych ras myśliwskich w Pawłowicach Wielkich




Próby pracy wyżłów i psów małych ras myśliwskich w Pawłowicach Wielkich. 
Pierwszy prawdziwy dzień wiosny, słoneczny, można by powiedzieć, że gorący jak na ostatnie dni. W gościnie w kole łowieckim Bażant. Kilkanaście psów myśliwskich, sędziowie, myśliwi i jeden pastuszek.  Na konkursach tego typu się nie znamy nic a nic. 
Najpierw próba posłuszeństwa i próba strzału, to trochę już znamy z tropowców i dzikarzy. Potem próba wodna. Na nasze laickie oczy test, czy pies potrafi pływać, sam albo z właścicielem. 
Wystarczy 5 metrów i próba zaliczona. Coś nam się wydaje, że Jaremka taką próbę bez trudu by zaliczyła. Jedyny problem, nie wolno rzucać aportów pływających. Zmaganiom, desperacji, poświęceniu ze strony właścicieli oraz radosnym wybrykom psów przyglądała się z nieba para Łabędzi niemych. Zwiastuny godziny 11. Próba w wodzie zaliczona. 
Pora na próby w suchym polu, spacerkiem na drugą stronę ulicy i, no właśnie i… to już wyłącznie do oceny koneserów pracy legawców. Kluczowa jest stójka. Tyle wiemy i tyle rozumiemy. Gdyby ktoś przypadkiem przechodził brzegiem łąki, pewnie by myślał, że psy są na spacerze i beztrosko biegają od lewej do prawej albo od prawej do lewej, następnie stają i są odwoływane do przewodnika. 
Wracają albo wpadają w zarośla i robią zamieszanie. Na szczęście sędziowie znają się na swojej pracy i widzą, komu idzie dobrze a komu jeszcze lepiej. Ostatni na łąkę wbiegł Płochacz niemiecki, jego zadaniem było wywęszyć bażanta schowanego w trawie i zmusić go do lotu. 
Bażant odleciał. Próba zaliczona. Tylko jak tu spokojnie skupić się na rodzinnych sprawach, kiedy nad głowami Ropuch zwyczajnych skaczą psy różnej maści, ludzie depczą, a tu spokój i skupienie potrzebne. Nic tylko Ropuszka z Ropuszkiem na plecach płazim kłusem zmykała do rzeczki. 
Niepotrzebnie, bo próby zakończone, wszyscy wrócili do siedziby koła na ogłoszenie wyników i piknik. Kiełbaski, ognisko, pyszna zupa gulaszowa, słońce, doskonałe towarzystwo. Idealne popołudnie. Kto wygrał ? Otóż każdy :) Nasze serca podbiła Wyżlica niemiecka szorstkowłosa, która bezceremonialnie, wręcz bezczelnie a jednak uroczo przyszła na pieszczoty. Zasłużone, bo zdobyła najwięcej punktów? Być może była druga ? 
Dla nas pierwsza :) Ludzie jedli, ludzie rozmawiali, ludzie pili to i owo a Jaremka pilnowała, żeby żaden intruz nie zakłócał miłej atmosfery. 
 Wyjątkowo na tą niedzielną, świąteczną okoliczność postanowiła być bardzo towarzyska i oswojona z każdym. Nasze pierwsze próby pracy wyżłów i psów małych ras myśliwskich zaliczone. Jaka z tego dla nas nauka? 
Umiejętność pływania i biegania zygzakiem plus stójka to klucz do sukcesu każdego legawca, jeśli sercem nam bliżej do płochacza, to trzeba umieć ptaka zmusić do lotu. Jaremka z natury bliższa Wachtelhundowi, tylko przepisy zabraniają jej zmierzyć się z tym oficjalnie. Wypłasza zatem nieoficjalnie, amatorsko i przy okazji bez zbierania punktów. Na przykład przepiórki i kuropatwy… Na przykład w poniedziałek. Aaaa i pięknie grali, sygnały, których nie rozumiemy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję