W nieokrągłą rocznice
uwolnienia w USA handlu opium od podatków federalnych i opatentowania tablicy
korkowej, w rytmie Marsylianki wesołym, chaotycznym pochodem, nieuporządkowana,
nieuwiązana (jak to, jak to) nasza, bo czyja grupa, wybrała się na Izeriadę.
Odwiedzić Stanisława na Białym Kamieniu z Izerskich Garbów. Wyżej położonej
kopalni nie znajdzie się w całej Europie Środkowej.
Na samym starcie smutne
odkrycie, zniknęło stare schronisko z Rozdroża Izerskiego, dawne Ludwigdsbaude,
w którym w XIX wieku mieściła się wypożyczalnia koni wierzchowych i stacja
tragarzy lektyk, odbudowane w 1912 roku po pożarze. Po wojnie ochrzczono je
Leśną Chatą, założono w niej prewentorium gruźlicze dla dzieci, następnie
mieszkali tu pracownicy leśny… spóźniliśmy się kilka dni, ruinę rozebrano.
Tak
chyba będzie wyglądać rewolucja izerska… Rozebrano też większość budynków i urządzeń
przemysłowych kopalni Stanisław, stare szlaki przykrywane są asfaltem…
Trzeba
się spieszyć, żeby poczuć klimat przedwojennych maleńkich osad pochowanych
między grzbietami. Sio marudzeniom. Z 767 na 1050 m n.p.m. wiedzie szlak
zielony o bardzo izerskim charakterze. Bo co to za góry, takie nie góry, do
czasu nagłej leśnej stromizny korytem potoku, środkiem lasu do Rozdroża
Zwalisko i dalej przez Skalne Bramy na księżycowe podwórko Stanisława. Taras
widokowy na Szrenicę i Śnieżne Kotły.
Za darmo. Za trochę potu. W tle miarowe
stuku stuk geologicznych młoteczków, może piryt, może wollastonit albo czarny
turmalin, ametyst, wezuwian, hematyt lub kwarc mleczny, kto wie jaki skarb
podaruje Stanisław poszukiwaczom.
Czy uda się przegonić słynne gniazdo kaolinu …
Powodzenia, my idziemy dalej w stronę Wysokiej Kopy wystukać podeszwami jakieś
miejsce na popas.
I miejsce się znalazło, tuż nad Jagnięcym Potokiem, między
Wysoką Kopą i Sinymi Skałkami. W dole mokro, torfowo, podmokle, sam początek
potoku, który za 4 km dotrze na Halę Izerską i przekaże pozdrowienia od MajLo i
Gabry samej Izerze.
Brakowało tylko jelenia wyłaniającego się z soczystej
zieleni. Tylko, czy by nam bułek on nie zjadł? I teraz miał nadejść ten moment,
kiedy idąc w stronę Świeradowa miały się przed nami otwierać panoramy i widoki
na Halę Izerską i Stóg Izerski i na te polany poprzecinane potokami.
Pewnie by
tak było i pewnie by nam się podobało a buzie by się śmiały, gdyby nie chmura,
która zeszła nisko i zabrała, schowała cały świat.
Spacer w chmurze wcale nie
jest taki zły, zrobiło się przytulnie, tajemniczo, ludzie wyłaniali się nagle i
nagle znikali. Na psach nie robiło to żadnego wrażenia. Gabra węszyła, znikała
to tu to tam, MajLo pilnowała stada a Boguś jako jedyny przestrzegał przepisów
i grzecznie szedł na smyczy.
Okazało się, że ma najlepszy węch, bo już
wiedział, że na rowerku nadjeżdża zielony pan NoWłaśnie z automatyczną reprymendą. Niech mu Izer
asfalt wygładza :) Żółtym szlakiem, 100 % asfaltu i wszyscy już zgodnie z tym
co nakazane.
Co to my nie umiemy być jak Szwejk? Jeszcze same sobie mandaty
powystawiałyśmy i je zapłacimy w najbliższej kasie!
Tak było w Izerach, podczas
Izeriady w rocznicę wejścia pierwszej kobiety na Mont Blanc i uruchomienia
pierwszej linii tramwaju elektrycznego we Wrocławiu. W rocznicę nieokrągłą urodzin
Augusta Cywolki.On pewnie też zaczynał od studiowania mapy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję