Jakie to szczęście,
że wsiadłyśmy do właściwego samochodu! O 4 rano różnie może być, zwłaszcza po
śnie krótkim jak sukienki Toli z Bolka i Lolka.
W środku w każdym kątku po
psiątku. Border collie Prada, chińskich grzywaczy zatrzęsienie i MajLo. W sumie
po psie na rękę. Rąk jechało 6. Ania Lavandula za kierownicą, Magda w roli
niani Estragona, który wytrwale prezentował kolacje i śniadania, no cóż zrobić,
choroba lokomocyjna i ostatnia para rąk od:
na wszelki wypadek, podaj,
potrzymaj, mapa, gdzie jest mapa, czemu nic nie gra, zdjęcia rób, ktoś coś
napisał? Ręcznik!!!! Kawa na tej samej, co zwykle stacji, oswojonej z poranną
głupawką.
Przecież to podróż do samego Szczecina na wystawę MIĘDZYNARODOWĄ,
dlatego my wieziemy Szweda, Islandczyka, pół Angielkę, Amerykanko-Holenderkę,
pół Rosjanina i pół Czeszkę. Jakby tak głębiej w rodowody zajrzeć to pół świata
z nami jechało :) KS Arkona, stadion, znaleziony w mig, nawigacja mapowa,
najlepsza. Nie chwaląc się…
Obecnie wystawy to rozszczekane pola namiotowe, my
też miałyśmy namiot. Jaremka w towarzystwie Grzywaczy ćwiczyła życie
obozowiska. MajLo wybacza wypłoszkom z Płoszczynki wszystko, nawet wchodzenie
na głowę, tak jest w nich zakochana. Król był tylko jeden, jak zwykle, tym
razem to Pole, posągowej urody przybysz z dalekiej wyspy. Tradycyjnie wygrali
najlepsi, czyli często nasi faworyci, radość i duma a i oklaski!
Powrót został
opłakany łzami ze śmiechu, no bo jak można np. nie wiedzieć od kogo brało się
psa? Albo co zrobić na zielonej strzałce? Lub kto w lesie robi ? Jaremka
zasnęła, licznik wariował, kierowca wybitny i urodziwy, pędem, raz dwa… mała
przerwa na lisa buszującego w śmieciach… lubuskie lasy pachną morzem… i o 22 w
domu. A o co chodziło z tym ręcznikiem ?
Podróże kształcą, podróże z Pąpiru i
Anią Lavandulą kształcą mięśnie brzucha i zmarszczki mimiczne. Na koniec
pozdrawiamy łosia, który nas ugościł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję