Długi letni dzień na
Pogórzu Kaczawskim. Na śniadanie obwąchiwanie, berek z Barbasią, oszczekiwanie
intruzów i stara, wylizana przez wszystkich kość.
Wyżej na stoliku golenie,
strzyżenie… Foksi salon przedwystawowy. Jak dobrze, że nie wszyscy muszą być
tacy show cudni. Potem była wizyta w stolarni, kilka worków pościeli dla
Witolda.
Co za zapach, ileż aportów w każdym kącie… Ciekawe miejsce, bardzo.
Prosto od Ewelinki, szlakiem zielonym znikającym, w składzie Boguś, Barbasia,
MajLo i jedna z drugą, ruszyliśmy na Wilkołaka, czyli Wilczą Górę. Ta góra to
pozostałość po trzeciorzędowym wulkanie, kopalnia bazaltu z domieszką piaskowca.
Idzie się na nią i idzie, nogi wchodzą, tam gdzie wchodzą, zwłaszcza na śliskim
od błota i stromym podejściu. Dla pokrzepienia piękne panoramy na Sępów i Wilków.
Tajemnicze wąwozy, groty skalne a może jakby zajrzeć głębiej to i jakieś
jaskinie… Okolica ciekawa, tylko akurat było tak duszno, że aż za bardzo.
Na
szczęście znaleźliśmy przyjemną półkę pod samym nosem Wilkołaka. Piknik poziomkowy! Mnóstwo
dojrzałych, słodkich mniam mniam, nie powiemy gdzie dokładnie :) W dole
kopalnia a w górze sam szczyt. Sucho, ciepło, raj dla jaszczurek, żmij i dla
nas.
I trochę takich tam informacji, bo jak się okazało to z bazanitu
wydobywanego w kopalni Wilcza Góra wybudowano Pałac Kultury i Nauki, trasę W-Z,
warszawskie metro i trasę łazienkowską, między innymi… Oto jak Pogórze
Kaczawskie przyczyniło się do spraw wielkich, stołecznych i nawet narodowych!
Jak dobrze, że poziomki zostały tu gdzie są. Pewnie poziomkowym okiem
obserwowały jak znika góra, kawałek po kawałku, już niemal połowa rozjechała
się na ciężarówkach.
Maszyny wciąż tu pracują, ciekawe jak będzie wyglądało to
miejsce za jakiś jakiś czas. Ciekawe, czy poziomki wciąż będą tu najsłodsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję