Kiedy mało kto
jeszcze wierzył a marazm i narzekania zaczynały brać górę… słonko wyszło jakby
nigdy nic i natychmiast wywołało falę optymizmu.
Polami, łąkami, alejami, na
skróty pędem nad wodę, bo taki dzień trzeba wykorzystać do końca. Dawno nas w
Wojanowie nie było. Z plaż Żwirowni zniknęły kocyki, koszyki, dmuchane zabawki,
zapach olejków do opalania, radiowe przeboje i krzyki kąpiących się.
Błoga
cisza przerywana śpiewem spinningu, szamotaniem złowionej ryby, świstem
zarzucanej przynęty i kaczym gadaniem. Niemal flauta.
Wędkarze uprzejmie i z
uśmiechem znosili naszą obecność, nawet wtedy, kiedy Jaremka mąciła taflę wody
ratując kolejny aport.
Rybom to chyba w ogóle nie przeszkadzało, bo zaznaczały
swoją obecność kręgami na wodzie. Kaczki były bardziej ostrożne ale nie
odleciały, trzymały dystans i żerowały. Samice Krzyżówki są zdecydowanie
odważniejsze. Właśnie trwa sezon polowań na Krzyżówki, te tutaj czują się
bezpieczne, wędkarze zapewniają im nietykalność.
Krzyżówka dała początek kaczce
domowej. MajLo popływała do syta, poobserwowała życie na wodzie i do domu. W
oczy rzucała się jesień barwy czerwonej, Trzmielina i Głóg jednoszyjkowy i
jeszcze Dzika róża.
Pierwsza silnie trująca, dawka śmiertelna to dla dorosłego
człowieka ok. 40 owoców zawierających glikozydy, powodujące osłabienie,
biegunkę, zawroty głowy, dreszcze, zaburzenia pracy serca, paraliż. Nie jest aż
tak niepotrzebna ta Trzmielina, z jej korzeni wytwarza się gutaperkę. Głóg i
Róża to zupełnie co innego, można je jeść i jeszcze mieć z tego pewne zdrowotne
korzyści.
Głóg uspokaja, Róża wzmacnia i dostarcza witaminy C. Znów udało nam
się spotkać Czaplę siwą, która w górach nie występuję. Faktycznie przysiada na
drzewach, jest na to dowód w jakości nie do pokazania. Czapla poleciała tam
skąd wracałyśmy, pewnie na kolację. Wydaje się, że była zaobrączkowana.
Następnym razem poczekamy na Czaplę nad wodą, skoro już znamy jej zegar. Świt i
zmierzch, chociaż znana nam jest czapla, która żerowała w dzień :)