Śniegiem sypało,
wiało, niby jeszcze kalendarz mówi, że jesień a w Karkonoszach pierwszorzędna
zima. Szkoda nam było marnować czas na podziwianie świata za oknem, chociaż
widoki i huk wiatru nie zachęcały.
Jednak nie po to zasiedliliśmy na jedną
chwilę pokój nr 107 w Strzesze Akademickiej, żeby zawinąć się w koc i ignorować
pokusę górskiej wycieczki. Cel bezpieczny i niedaleki, Kocioł Małego Stawu w
środkowej części Karkonoszy, 1183 m n.p.m, niby wysoko a w dole.
Spotkanie
Śląskiego Grzbietu i Smogorni, ach ta Smogornia, nasz wielki plan na niedługo!
Nie postraszył nas Kocioł lawiną, bo raczej za wcześnie i śniegu za mało,
pokazał nam się w zamglonej wersji.
Podobno ktoś, ktoś, kto wie co mówi,
widział tu Kozicę górską. Jaremka jej nie wywąchała niestety. Do Samotni nie
było po co zajrzeć, raz, że ciepło schroniska by nas rozleniwiło, dwa, że
wędrować się chciało. Po te cudne widoki człowiek zaglądał tu już ponoć od XVII
wieku, około 1670 roku wybudowano tu domek, mieszkał w nim stróż pstrągów.
Potem pojawił się Richter i wieżyczka z dzwonem, chociaż może ten dzwon był tu
wcześniej? Historia tego miejsca jest barwna i ciekawa.
Obecnie można tu zdobyć
narciarski Puchar Samotni albo wziąć udział we wrześniowej Lawinie, marszobiegu
ze Śnieżki na Samotnię. To tylko 6 kilometrów ! My tą trasę pokonamy jeszcze
tej zimy, mamy to sobie obiecane. Nic na to nie poradzimy, że kochamy nasze
góry :) I co z tego, że podejście z Samotni do Strzechy bywa męczące bo wieje w
oczy i nos, że nie zawsze świeci słońce i jest tak zwyczajnie przyjemnie.
Jaremka udowodniła, że jest psem śnieżycoodpornym, co jej wiatr naopowiadał
prosto w uszy sama wie najlepiej. Posłuchała, wysłuchała, wytrwała i z radością odnalazła zimowe wejście do Strzechy Akademickiej.
Dobrze wiedziała, że tam czeka na nią wygodne łóżko, pyszna kolacja i miłe ciepło aż do rana.
Ma za sobą przepiękną pętlę do Samotni, szlakiem prawie opustoszałym w tak nieznośną pogodę. Dzielna MajLo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję