Nasz jeżyk Wirek Andrzej
zapragnął znów się podleczyć, przybył do nas, z czego się bardzo cieszymy. To
bardzo sympatyczny, mało zajmujący a jakże miły gość. Znów mu się przytyło,
waży jakieś 600 gram. Po czterech zastrzykach odzyskał apetyt i stwierdził, że
się nie poddaje, my się nie poddajemy również.
Wirek dostał nowy pokoik, tak, żeby czuł się
lepiej. Ciekawski jest i ruchliwy. Nosek wciska wszędzie. Wydaje się, że jego
nos to pierwszy badacz, co potem, czy wzrok, czy słuch… nie wiem. Ciekawe jak
on widzi człowieka.
Na czubku sosny rozsiadł się szczygieł I tak wydziwiał: - O, ile igieł!
Jak dużo igieł! Cóż to za wygląd?
Szkoda, że nie ma tu moich szczygląt,
Uśmiałyby się do łez na pewno
Widząc igłami pokryte drewno.
Odrzekła sosna: - Nie dotkniesz nas tym.
Sosna jest przecież drzewem iglastym;
Każde iglaste drzewo ma igły,
A to dla szczygłów twór niedościgły.
Część tej rozmowy podsłuchał jeż,
Pomyślał sobie: "Mam igły też,
Innymi słowy, jestem iglasty."
Podreptał szybko przez mchy i chwasty
Wołając: - Patrzcie, igły mi rosną,
Nie chcę być jeżem, stanę się sosną!
Już wiem, co zrobię: pobiegnę w puszczę
I tam korzenie w ziemię zapuszczę.
Niebawem w lesie zaczął ryć norę
W głąb gdzie sięgają korzenie spore,
Lecz gdy się zarył po czubek głowy,
Ziewnął i zapadł w swój sen zimowy.
Spał, aż się wreszcie zbudził na wiosnę.
Pomyślał: "Pewno wysoko rosnę..."
Wyszedł odetchnąć powietrzem świeżym.
A szczygieł szydzi: - Furt jesteś jeżem,
Jeżem - nie sosną! Zaspałeś trochę...
Jeśli chcesz piąć się, to nie bądź śpiochem.