Torek ma się dobrze,
Jaremczyn w konsternacji, gdzie ta zima pytają pączki.
No nie ma nie ma nie ma
nie przyszła jeszcze, czekać, nie pękać. Torek niezmiennie apetyt ma tygrysi.
Dostał domek, domek obserwuje. Domek od dziadka, profesjonalny, wyposażony przez
babcię serdecznie, wygody, poduszki, sucho, ciepło, zapraszamy… miseczka w
środku.
Nasze kocurstwo jadło, Jaremka aportowała. Górka z kostek granitowych,
żadne wyzwanie, toż to nie Śnieżka!
Torek powoli oswaja się z nami, już nie
ucieka w popłochu, wycofuje się ale wraca, przygląda się. MajLo ze zrozumieniem
wysłuchała prośby, żeby dać kocurowi spokój i nie interesować się nim zbytnio. Oczywiście
zrobię to, jak dasz mi spróbować co mu tak pachnie w miseczce… aaaa to nie będę
go zaczepiać. Na zaufanie i przyjaźń trzeba sobie zapracować, powoli, pomalutku…
Torek przycupnął koło domku i czytał nasze intencje.
Były dobre, nie uciekł.
Tłuściutki jest nasz koteczek, jak przyjdą, jeśli przyjdą, mrozy to nasza
odpowiedzialność za niego będzie nas budzić wcześniej i prowadzić do Jaremczyna
ze śniadaniem. Po sąsiedzku sąsiad też o koty dba, w dobrej okolicy ten nasz
Jaremczyn.
Torek jadł drugie danie, Jaremka pilnowała, żeby nikt nie zaskoczył
naszego koteczka. Mamy cichą nadzieję, że przyjdzie taki dzień, taki wyjątkowy
dzień, kiedy Torek otrze się o nogawkę i coś do nas powie. Nie spieszy się, na
zaufanie… Wystarczy nam, że w domku zamieszka i, że będzie wciąż przybiegał za
każdym razem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję