To jednak prawda, że
ktoś tu nocą nam podbiera śnieg.
Wieczorem było biało a rano… szkoda mówić,
podejrzewamy orkan. Na szczęście prognozują, że już się jego czas kończy.
Nawiał nam chmur ze śniegiem, dziękujemy i zmykaj Ksawery.
Jaremka z każdej ilości
śniegu się cieszy, czekała całe lato, przydługawą jesień, czeka wciąż na zaspy.
Zawieje już mamy, zamiecie troszkę też, bo pogoda u nas zmienna jak to w
kotlince.
W zasadzie to wygląda na to, że wszystkich wywiało, tylko najtwardsi
z twardych ignorują wichurki. Głównie dlatego, że wreszcie można iść na długi
spacer w pola i nie jest ciemno. Przynajmniej przez większość spaceru.
MajLo
zrobiła rozeznanie w populacji znajomych stad saren, wszystkie były tam, gdzie
zwykle je spotykamy. Stado z Wiejskiej ma się doskonale, podobnie to z
bagienek. Zima powoli się wystraja, mizernie może i marnie ale to zaledwie
halka, wystarczy i to, żeby się wytarzać w białym.
Najważniejsze, że skrzypi,
że mróz jest, że czuć, że na tym się nie skończy i wreszcie no wreszcie
przyjdzie taka zima, jaką kochamy. W polach, jak to w polach, trochę zielono,
bardziej zamarzło, przewiało nas pierwszorzędnie aż do środka.
Jaremka
bezbłędnie wskazywała nosem, gdzie się pasą sarny. Gonić miała zakaz, nie czas
na to, niech się w spokoju szykują na gorsze czasy. Na deser gapa kozioł sarny,
tak się zajął kolacją, że nie czmychnął na nasz widok, dostrzegł, spojrzał i … pozwolił sobie zrobić zdjęcie.
Bywaj zdrów Agatonie, niech Ci się wiosnę przywitać powiedzie. I niech już ta
zima na halkę założy białą solidną suknię, czas już najwyższy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję