sobota, 2 marca 2013

Lubuski las z klątwą w tle. M J B B M M A




Epilog klątwy wyszczerbionej szklanki. Wyprawa po coś, czego wcale tam nie było! To nic, bo było zabawnie. 
Buty nie te, czas nieodpowiedni za to towarzystwo zaufane i gwarantujące fun fun fun fantastyczne chwile. 
Największą radochę miał Boguś, pogonił łanię z cielakiem, pociągnął za sobą Jaremkę i BarBasię. One wróciły a Bogusławek jeszcze trochę pomyśliwił. Ogromną i stale rosnącą zagwozdkę miała Gabra, co się stało z jej noworoczną koleżanką ? 
Pachnie wciąż jak szczenię a przecież jest taka wielka. Mesajenko, czym Cię karmią ? Czy Ty jeszcze urośniesz? Ledwo sięgam kłami do twego nosa! I cała się mieszczę pod Twoim brzuchem. Mesajenko rośniesz jak na najlepszej karmie! 
Boguś zatropił się w młodnikach, Jaremka zapomniała, że to luty i postanowiła się wykąpać, Barbarrka miała swój plan na spacer a Gabra, cóż Gabra, trochę bogusiowała, trochę starała się zorientować w temacie wygłupów z Meską. Mesia uczyła się rozpędzać za stadem, głównie jednak pilnowała się Marysi. 
No tak się pilnowała, że w pięknym stylu przeskoczyła rów. Irlandzka gracja. Czy to można osiodłać? Na koniec była biała cisza nad stawami, ni żywego ducha, jakieś ślady i zapachy, perfumeria. I bardzo nam przykro ale jakiś film będą tu kręcić? 
Mietku Mietku. W drodze powrotnej klątwa przypomniała sobie o nas ponownie. Za wesoło wam jest, nie macie lusterka!  Czyja wina, no czyja ? Klątwy wina, szklanka odkupuje! 
Mimo to zapamiętamy ten dzień radośnie. 
Tyle lasu tylko dla nas! Kto wypił klątwę z kawą po powrocie ? 
No my, my, wypełniła się właśnie, zaczynamy nowy rozdział.  


New chapter of our life is just beginning. No more lies! Szykujemy się na lokalne zrzuty koron. Bo z nas nie łosie przecież :)

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję