Epilog klątwy
wyszczerbionej szklanki. Wyprawa po coś, czego wcale tam nie było! To nic, bo
było zabawnie.
Buty nie te, czas nieodpowiedni za to towarzystwo zaufane i
gwarantujące fun fun fun fantastyczne chwile.
Największą radochę miał Boguś,
pogonił łanię z cielakiem, pociągnął za sobą Jaremkę i BarBasię. One wróciły a
Bogusławek jeszcze trochę pomyśliwił. Ogromną i stale rosnącą zagwozdkę miała
Gabra, co się stało z jej noworoczną koleżanką ?
Pachnie wciąż jak szczenię a
przecież jest taka wielka. Mesajenko, czym Cię karmią ? Czy Ty jeszcze
urośniesz? Ledwo sięgam kłami do twego nosa! I cała się mieszczę pod Twoim
brzuchem. Mesajenko rośniesz jak na najlepszej karmie!
Boguś zatropił się w
młodnikach, Jaremka zapomniała, że to luty i postanowiła się wykąpać, Barbarrka
miała swój plan na spacer a Gabra, cóż Gabra, trochę bogusiowała, trochę
starała się zorientować w temacie wygłupów z Meską. Mesia uczyła się rozpędzać
za stadem, głównie jednak pilnowała się Marysi.
No tak się pilnowała, że w
pięknym stylu przeskoczyła rów. Irlandzka gracja. Czy to można osiodłać? Na
koniec była biała cisza nad stawami, ni żywego ducha, jakieś ślady i zapachy,
perfumeria. I bardzo nam przykro ale jakiś film będą tu kręcić?
Mietku Mietku.
W drodze powrotnej klątwa przypomniała sobie o nas ponownie. Za wesoło wam
jest, nie macie lusterka! Czyja wina, no
czyja ? Klątwy wina, szklanka odkupuje!
Tyle lasu tylko dla nas! Kto wypił klątwę z kawą po powrocie ?
New chapter of
our life is just beginning. No more lies!
Szykujemy się na lokalne zrzuty koron. Bo z nas nie łosie przecież :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję