niedziela, 24 kwietnia 2011
Chełmsko Śląskie - Krzeszów - Miedzianka
Święta są, to w święte miejsce i mnie ciągnie :) Chociaż najpierw byłam w Chełmsku Śląskim, które jest tu już od średniowiecza. Stare i przytulne miasteczko, troszkę zaniedbane ale z niepowtarzalnym klimatem. Drewniane domki tkaczy - Dwunastu Apostołów i Siedmiu Braci
pachną szczęśliwym i ciepłym miejscem. Potem był Krzeszów i Kalwaria, gdzie zaniosłam moje psie sprawy w różne miejsca. Powąchałam znicze w domu Łazarza, poziewałam w kaplicy i przeszłam Święte Schody. Te schody są cenne zwłaszcza dla połamanych, poskładanych i wciąż radosnych psów, takich jak ja :) O co prosiłam, nie powiem, ale jak się spełni to będzie jeszcze przyjemniej:) Niestety na dziedziniec Sanktuarium Maryjnego w Krzeszowie nie wolno wchodzić psom, reguła franciszkańska tu nie działa! Siostry Benedyktynki nie kochają braci mniejszych, Cystersom pewnie bym nie wadziła. Łaskawa Matka Boska na pewno usłyszała za co jej dziękuję :) A na koniec szczawiowa łąka w Mniszkowie, będzie co jeść na obiad. Taki szczaw, który wyrósł patrząc na Rudawy Jeremickie ma niepowtarzalny smak, podobno :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję