poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Lany Poniedziałek w deszczowych Górach Kaczawskich
Pogoda od rana była niepewna, więc zrezygnowałyśmy z wyjazdu w
góry
i poszłyśmy w Góry
Kaczawskie, te są zawsze pod ręką :) Z okazji Dyngusa
zostałam wrzucona do stawu. Podobnie jak patyk, który
uratowałam przed zatonięciem! Mimo deszczu, przecież to Lany Poniedziałek, poszłyśmy dalej. Góra Szybowcowa pełna była dziwnych ludzi. Puszczano latawce, zjeżdżano na rowerach. Było na co patrzeć:) A, że nie wszystkie sprawy zostały przemyślane poszłyśmy dalej w stronę Płoszczyny. Okazuje się, że już tutaj kiedyś byłyśmy... samochodem. Ale wtedy nie weszłyśmy ani na Grapę ( 627 m n.p.m.), ani na Leśnicę (665 m n.p.m.), ani na Polną (522 m n.p.m.). Nie było trudno, bo podejścia tutaj są łatwe i przyjemne. W tle wznosił się Stromiec (551 m n.p.m.) niby mały a wygląda na sporą górę. Trzeba to sprawdzić. Głowy nam przewiało i przemoczyło. Jak dobrze, że mamy tyle czasu, żeby cieszyć się odkrywaniem nowych miejsc, które są tak blisko:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję