sobota, 22 października 2011

klubové barvářské zkoušky v revíru MS Český Ráj


Pobudka o 5 rano w sobotę oznacza coś. Z wystawami się już pożegnałyśmy, więc to coś musiało być TYM CZYMŚ, dla czego warto opuścić ciepłe łóżko, napić się kawy, zjeść śniadanie i wyjść z domu. Temperatura -5 stopni, brrr. Czy to COŚ jest tego warte? W samochodzie Boguś, Magda, Pilot, Marysia, Agnieszka, Asia i Stanisław, w sumie 3 ludzi i 2 psy :) Klimatyzacja sterowana kurtką. Kto był ten wie, kto oszukiwał w Nitrze..., ile razy trzeba psa odrobaczyć oraz gdzie są kanapki. Jeremika z wrodzoną sobie łagodnością dała się wszystkim poznać :) nawet stadko owiec jej chciano udostępnić, innym pokoik na górze... Ach Ci Czesi :) Boguś czuł się lekko zdezorientowany, jeden biały, reszta czarrrna. Konkurs ukończył i zdobył nagrospecjalną dla swojej Magdy. Tak pięknie pracował nosem na tropie, że pewien Ing co lubi polską mowę i nawet troszkę psy pastuszki, wyczarował piękną koszulkę dla Piruska. Hitem przygotowanym przez organizatorów była sarna, która w zaplanowanym czasie wpadła w tłum myśliwych, żeby sobie nie myśleli Ci myśliwi zbytnio, że niby tu rządzą. Spoliczkowała seniora łowiectwa, ukradła jednego psa i zabrała go na gonitwę po lesie. Pies wrócił, sarna nie. Okolica piękna, łąki bezkresne, na horyzoncie góry, amazonki w lesie i pyszne knedle. Wnioski: Magda nie kłamie, Český Ráj też nie, Pilot potrafi siłą woli otworzyć okno i je zahipnotyzować, Miniek potrafi być wredna a myśliwcy z Czech uroczy. Boguś potrafi wygrać super nagrodę i pokazać klasę. Tylko te stopy u mileny, ni miłe ni stopy :):) A co ona paliła ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję