niedziela, 30 października 2011

Księżniczka Jeremka, książe FotoFoto i zamkowy dziedziniec

Gdzież ma się czuć lepiej Jeremika jak nie w miejscu, gdzie Bolesław Łysy - Rogatka postawił myśliwski dwór obronny. Potem rozbudował go Bolko I Surowy, dlatego poszła z nami pani. Przewodnikiem był tubylec, który spędził swoje dzieciństwo na stokach góry Chojnik. Dzięki niemu wiemy już z której łąki Chojnik trafia na pocztówki i znamy pewne skróty. Góra Chojnik zbudowana jest z granitu karkonoskiego, skały magmowej, która powstała w karbonie późnym, czyli jakieś 300 milionów lat temu. Porasta ją las bukowy ze świarkami i sosnami, gdzieniegdzie brzozy, czyli jesienią to istny raj dla łowców jesiennych krajobrazów. Buczyna już zrudziała a brzezina się pięknie złoci. Do tego wszystkiego promienie słońca i można tak stać i stać i podziwiać. Pod warunkiem, że nie ma Jeremiki, która stać nie lubi :) A po co to iść na zamek ? Dziś tak licznie odwiedzany... Niektórzy idą tam dla widoków, spora grupa, żeby napić się piwa, wyjątki w poszukiwaniu odbitej gdzieś w skale pupie okrutnej Kunegundy, my, bo nam się tam podoba. Minieczka, mimo że strach przed dziećmi ją paraliżował, jednak zdecydowała się wejść na dziedziniec. Po pierwsze nigdy tam nie była, po drugie każdy musi mieć zdjęcie pod pręgierzem, po trzecie tylko tam jest możliwość potrenowania skoków z ławki na ławkę. Dyscyplina, którą z naturalną pasją rozwija Jeremika ostatnio. Pies po kontuzjach musi znaleźć coś dla siebie, w czym będzie mistrzem. Był już skarping, teraz zaczyna się sezon na benching ;);) Może i Misiula nie jest wylewnie towarzyska, może i nie jest. Jednak jak znajdzie kogoś, kto lubi popatrzeć na Śnieżkę, to od razu chce się do takiego kogoś podłączyć i popatrzeć wspólnie. Zwłaszcza jak ten ktoś nie stara się na siłę zaprzyjaźniać :) Poza tym książę FotoFoto to wcale nie amator. Ciekawe jak jego obiektyw widzi psiejstwo Jeremikowe. Wracaliśmy Piekielną Doliną przez Głazowisko, które pobudza wyobraźnie, do dopatrywania się różnych kształtów. Na pewno King Kong tam był i Jaszczur i każdy dopatrzy się tam czegoś innego, zupełnie jak patrząc na chmury. Była też z nami biedronka, nasza, rodzima, obudzona słonkiem. Opalała się ta siedmiokropka, boża krówka, jedna z 76 biedronkowatych, które żyją w Polsce. Nieświadoma inwazji azjatów agresywnych.
P
odsumowanie: kapsułka kość słoniowa zabrała nas w piękne miejsce, gdzie nastrój wakacyjny i piękna pogoda. Towarzystwo doskonałe typu śmichy chichy. Krótkie nóżki wybiegane. Oczy nasycone pięknem jesieni. Jeszcze jeden dzień straconych wakacji. Dziękujemy !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję