20 dzień
października, jesień od niemal miesiąca rządzi światem a w górach lato, upał
właściwy, czyli krótkie rękawy, spodenki i kremy z filtrem. Taka okazja zdarza
się tylko raz. Nie skorzystać, żałować :) Z Tomkiem i stosem ubrań na załamanie
pogody pojechaliśmy zapełnionym po brzegi autobusem nr 15 do Jagniątkowa.
Spragnionych górskich szlaków cały tłum. Na początek Koralowa Ścieżka, chwilami
dość strome podejście zachodnim zboczem doliny Wrzosówki.
Jaremka narzuciła ostre
tempo łap spragnionych górskich szlaków. To nasza metoda szybkiego podejścia, minięcia
innych wędrowców, zmęczenia na granicy rozsądku. Zeszliśmy na czarny szlak do
Rozdroża pod Jaworem (1098 m n.p.m.). Jaremka wykąpała się we Wrzosówce, niemal
krok od jej źródła, oszczekała turystów z Czech, posiliła się kabanosem. Tomek
wie, co zabrać na wycieczkę :)
Nad tym radosnym szczekaniem malowniczy Czarny
Kocioł Jagniątkowski i Jaworowa Łąka z Wędrującym Kamieniem.
Taki to ciekawy
kamień, który kilka razy zmienił swoje położenie po przejściu lawin. Słońce
świeciło nam w oczy wprost z grzbietu, Kania nie bardzo sobie z takim światłem
radzi, a może radzi sobie ale jeszcze nie wiemy jak ją do tego nastawić?
Potem
zeszliśmy do Rozdroża pod Śmielcem i wróciliśmy na Koralową Ścieżkę. Widoki za
nami imponujące, cała kotlina jak na dłoni a przed nami ostatnie podejście z
urwiskami Czarnej Przełęczy.
Jaremka sprawdziła jak tam stromo, na szczęście ma
tyle siły w łapkach, że nawet pionowe niespodzianki pokonuje bez problemu.
Śmielec zdobyty czyli 1424 m n.p.m, kiedyś zwany Wielkim Szyszakiem w
sąsiedztwie Wielkiego Koła, zamienił się z sąsiadem nazwą, przynajmniej wg
polskiej kartografii.
Wszak niegdysiejsze Wielkie Koło góruje nad
niegdysiejszym Wielkim Szyszakiem. Ten dzisiejszy Wielki Szyszak, zdobyty po
kilku minutach to 1509 m n.p.m.. Straszne zamieszanie z tymi nazwami :) Czesi
mają na ten temat swoje zdanie.
Kamienisty Wielki Szyszak nie należy do
ulubionych miejsc Jaremki, wąski szlak, mnóstwo ludzi i upał, granit
karkonoski, twardy, rozgrzany, jak przyjemnie uciec z niego w łąkę górską,
miękkie torfowisko. Chwila przerwy nad Śnieżnymi Kotłami, popas i popij,
Jaremka i reszta stada się zregenerowała, mokra koszulka schła na słonku. Tak
nam dała w kość trasa i letnia pogoda.
Głównym Szlakiem Sudeckim w kierunku
Twarożnika i dalej do Mokrej Drogi. Ten fragment naszej wyprawy nosił kryptonim
Kał. Drugi trening kałingu, tym razem nie izerski, tylko karkonoski. Nie ma co
się oburzać, śmietniki nie występują w Karkonoszach pospolicie. Zeszliśmy do
schroniska Pod Łabskim Szczytem, chwila przerwy z jelenim porykiwaniem w tle. Na
zakończenie zejście Czeską Ścieżką , jedną z najstarszych tras
transgranicznych, która już w XIII wieku wiodła najprawdopodobniej aż z Wlenia.
Minęliśmy Czeską Kładkę, Jaremka wykąpała się w Szrenickim Potoku potem już
tylko Wodospad Szklarki i przystanek autobusowy. Po niemal 7 godzinach w
górach, stromych podejściach i ostrych zejściach Jaremka przysnęła na bucie. To
była piękna sobota, lato w środku jesieni i doskonałe towarzystwo. W takim
składzie planujemy zimową wyprawę w góry. Będzie okazja sprawdzić, czy nasza
metoda szybkich podejść ma zastosowanie w śniegu. Kania jest fantastyczna a
Tomek nie mniej :) Dziękujemy !
No teraz to rozumiemy z Korą po co ta kania...
OdpowiedzUsuńTe trasę przeszłyśmy, z małymi modyfikacjami tzn.trawers zboczem Śmielca i od hali pod
Łabskim Szczytem do Jagniątkowa, w połowie sierpnia.
Znajomi- nasi mili goście z W-wy byli mocno zbulwersowani tłumami zastanymi na górze. Oni normalne jeżdżą w góry na wschód od Krynicy,tam gdzie turysta jest rzadkością..
Pozdr Goska, Kora i Mietuś